youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Mój top 5 – Moto Guzzi

6 min read
Moto Guzzi

Cykl tekstów z serii: „Moje top 5” się rozkręca. Jeśli chcecie poczytać poprzednie części, to zapraszam tutaj. Tymczasem dziś wybierzemy się do Mandello del Lario. Może to was zszokuje, a może nie, ale Ducati nie zawsze było dla mnie tą włoską marką, która najbardziej porusza serduszko. W czasach gdy w mojej piwnicy stał Ogar 200, czyli mój drugi jednoślad napędzany silnikiem spalinowym, wieczory miały mi na oglądaniu Światów Motocykli, których archiwalne numery zdobywałem z wielką trudnością. W pierwszym Świecie Motocykli, który kupiłem w kiosku był opis zupełnie nowej Hondy CBR 954 Fireblade, a także pewnej maszyny ze znaczkiem Moto Guzzi. No i od niej zaczniemy.

 

Moto Guzzi California EV1100 Sport 

Moto Guzzi California EV

Był lipiec albo sierpień 2002 roku. Na pewno wakacje. W tamtym numerze ŚM na okładce był nowy Fireblade. Ja jednak pożądliwym okiem spoglądałem na Moto Guzzi Califronia EV 1100 Sport. Wcześniej maszyny tej marki widziałem w Motomagazynie i katalogu Świat Motocykli 2001. Czym mnie zafascynował ten motocykl? Kroplowym zbiornikiem paliwa, który uznałem za przepiękny. Do dziś tak zresztą uważam. Gutek miał jakiś europejski szyk. Nawet plastikowe – dedykowane – kufry wyglądały na nim fajnie. To chyba wtedy zakochałem się w tych tarczach Brembo na przednim kole. California oprócz genialnych cech wizualnych była wtedy… najszybszym cruiserem na świecie. 75 KM lekko ponad litrowego silnika, pozwalało na rozpędzenie do 190 km/h. Tytuł ten jeszcze w tym samym roku został odebrany Włoszce przez Harleya-Davidsona V-Roda. W tamtym czasie na szczycie moich motocyklowych marzeń były: Yamaha XJR1300, Harley Davidson Low Rider na silniku TC88 i Moto Guzzi California Sport. Do tej pory z tych trzech bohaterów lat nastoletnich jeździłem tylko Yamahą. Miałem kontakt z Gutkiem z tamtych czasów (co widać po zdjęciu tytułowym) i z H-D na silniku TC88, ale nie w tych maszynach z moich plakatów.

 

Moto Guzzi 1000 SP III Retro Racer 

Moto Guzzi

To nie jest motocykl zabytkowy, no może trochę już jest, ale taki, który trochę udaje. Nie zmienia to jednak faktu, że na nim przeżyłem jedną z najbardziej emocjonujących przejażdżek w swoim życiu. Dlatego jest tutaj, chociaż nie ma dużej wartości historycznej jako klasyk. Ta maszyna należy do mojego serdecznego kolegi Błażeja. Jest to model 1000 SP, czyli niezbyt urodny turystyk, który stał się czymś na kształt superbike’a z lat 70. z mocnymi wpływami Artuto Magni. Puryści go nie zaakceptują, pamiętajmy jednak, że wciąż jest tu rama Tonti, silnik OHV i podwozie praktycznie identyczne z motocyklami z lat 70. To jest twardy skurczybyk, który albo cię skrzywdzi, albo doprowadzi do ekstazy. Zakochałem się w tym silniku. Wydaje on z siebie spektrum dźwięków, ma subtelność pięciokilogramowego młota, a dół jest tak mocny, że jak człowiek odwinie manetę, to nie może wyjść z podziwu, jak taki starość, może tak gwałtownie przyspieszać. No i o to chyba chodzi w tej zabawie – o emocję. Więcej o tym sprzęcie napisałem tutaj.

 

Magni Guzzi Australia

Magni-Australia-

Ja wiem, że ten Gutek jest taki trochę farbowany, bo przecież to nie Moto, a Magni, Guzzi. No ale to jest trochę tak, jakby wziąć dobry sprzęt i zrobić go jeszcze lepszym. Arturo Magni, po tym jak przestał dla MV Agusty robić najlepsze wyścigówki na świecie, czyli w 1977 roku, wraz z synami założył małą stajnie budującą maszyny pod swoją marką. Oczywiście jak na tego typu przedsięwzięcia przystało, nie tworzył swych kreacji od zera. Brał silniki, które w swoim czasie miały topowe osiągi i wokół nich robił resztę w klimacie takim, jaki tylko Włosi potrafią stworzyć. Nazwa Australia wzięła się ze swego rodzaju hołdu, który Magni złożył scenie wyścigowej z tego dalekiego kontynentu. Dokładnie to korzystał z doświadczeń Teda Stolarskiego, który to ową scenę tworzył, ale całą tę historię poznacie tutaj.

 

Moto Guzzi V85 TT 

Moto Guzzi

Tego zawodnika nie spodziewaliście się pewnie tutaj. Ja też nie! Przemyślałem jednak sprawę i uznaję, że jest to najfajniejszy Gutek od lat i chyba jedyne prawdziwe retro ADV, jakie możemy obecnie kupić. Cóż więc się stało, że taki sprzęt jest w Top 5? To jest mój ranking i mogę sobie tutaj wrzucać co uważam. 😛 Nie jeździłem, a chętnie bym spróbował, zwłaszcza, że mam fazę na ADV ostatnio – średni wiek zbliża się wielkimi krokami, więc to normalne raczej. V85 TT jest jak koń, po jednym spojrzeniu wiemy czego się po nim spodziewać i to jest chyba najlepsze w nim. D tego wszystkiego te kształty rodem z dual sportów z lat 80. No cudny jest. Jest jeszcze jeden aspekt. Ekipa z Mandello pokazała, że w niszy, gdzie gadżeciarstwo jest podniesione do rangi religii, można wjechać mocno konserwatywnym sprzętem o umiarkowanej mocy i sprawić, że ludzie przyjmą go z uwagą i sympatią. Co moim zdaniem nie udało się z V7, świetnie wyszło z V85 TT.

 

Moto Guzzi Daytona 1000

Moto Guzzi Daytona

Mam taką teorię, że wszystko, co ma w nazwie „Daytona” jest zajebiste. Nie wierzycie? Ferrari Daytona, Rolex Daytona, Triumph Daytona i… Moto Guzzi Daytona. To był ostatni prawdziwie sportowy Gutek w historii marki. Puryści pewnie zaraz mi napiszą, że przecież był MGS-01. Owszem, ale była to wersja rozwojowa właśnie Daytony. Po za tym, MGS-01 to motocykl, który nigdy tak naprawdę nie pojawił się na drogach. Daytona tymczasem normalnie po nich jeździła, choć wciąż rzadka i nietypowa, to ma szansę być w moim zasięgu… kiedyś. No chyba, że ceny trzydziestoletnich włoskich motocykli wciąż będą tak szybować, jak szybują i jednak nigdy nie będę w stanie go nabyć. Daytona powstała w dużej mierze na fali doświadczeń pewnego dentysty, który postanowił się ścigać. Widział potencjał w maszynach Moto Guzzi, choć początkowo chciał kupić Ducati, uznał jednak, że można je poprawić. Tak tworzył czterozaworowe głowice. Między innymi dzięki nim, wygrywał w amerykańskiej klasie Battle of the twins. W 1990 pojawiły się one w Daytonie. Motocykl może nie imponuje mocą dziś, ma 95 KM, ale na początku lat 90., to nie był najgorszy wynik. Mnie ten model urzeka stylistyką. Bardzo lubię estetykę tamtych czasów we włoskich maszynach. Dlatego Daytona to moim zdaniem najgorętszy Gutek w historii, a szczegóły jego powstania tutaj.

To już koniec mojego rankingu. Wiem, że entuzjaści Guzzi mogą mieć swego rodzaju niedosyt. Przecież nie ma tu fenomenalnego modelu V8, który wyprzedził swoją epokę mocą, formą i kunsztem inżynierskim. Gdzie jest pierwsze Le Mans 850? Tutaj moi drodzy. Również nie wspomniałem o świetnym V11, Centauro i pewnie wielu innych modelach. No i będą mieć rację. Tylko, że dla mnie Moto Guzzi to marka z plakatu, która kształtowała mnie od początku mojej pasji. Nie miałem żadnej maszyny z Mandello del Lario, ale wciąż te sprzęty gdzieś obok mnie są. Wystarczy, że wspomnę umieszczonym tu na drugim miejscu 1000 SP III. Swego rodzaju miłość do Ducati przyszła przypadkowo wraz z kupnem ST-ka.

Na dziś jestem pewien, że mojej stajni stanie kiedyś California EV Sport. Nawet jeśli okaże się tragicznym motocyklem, to będę czuł się jak piętnastolatek gapiący się w zdjęcia w gazecie i celebrujący to doświadczenie godzinami…

 

Jeśli podoba ci się to, co robię, możesz mnie wesprzeć tutaj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *