youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Sportowy roadster – gatunek wymarły

7 min read
Sportowy roadster

Jestem fetyszystą, już kiedyś o tym chyba pisałem. Mam w sobie takiego wewnętrznego Tobiego Kinga, który każe mi uwielbiać złote felgi. Na widok takich obręczy dostaje ślinotoku i od razu sprzęt, który je posiada staje się moim ulubionym, chyba że jest to Yamaha Virago, to wtedy nie. 🙂 Mój drugi fetysz to patyna, kocham zmęczone życiem maszyny, mogą to być motocykle, ciężarówki, rajdówki – cokolwiek. To taki mój wewnętrzny złomiarz, wiecie – przez trzy lata prowadziłem punkt skupu złomu i mój mentor w tym temacie (pozdrawiam Cię Jacku) mawiał tak – „raz wejdziesz do złomu, to już złom w tobie zostanie”. Mądry chłop jest, to i rację ma. No i trzeci fetysz – kategoryzacja motocykli. Uwielbiam robić sobie szufladki, w które wkładam odpowiednie motocykle i jak ktoś mi burzy ten mój piękny i u standaryzowany świat to zaczynam się denerwować. Dlatego mogliście poczytać tu o cafe racerach, czy chopperach. Dziś mam zamiar zaspokoić ostatni z mych fetyszów, a do tego posłużą mi sportowe roadstery.

Sportowe Roadstery

Gdy normalny człowiek słyszy stwierdzenie „sportowy roadster” ma przed oczami samochód pokroju Mazdy MX-5, ewentualnie – ci kochający klasykę – jakiś model MG. W odniesieniu do motocykli słowo roadster prawie nie występuje, gdyż od jakiś 25 lat jest ono zastąpione terminem naked bike. Żeby zrozumieć pojecie, o którym piszemy należy prześledzić współczesny rynek motocyklowy. Dziś sportowe jednoślady budowane są od podstaw. Projektanci tworzą sprzęt, który owszem jest drogowy, ale domyślnie ma być torowym zabijaką i tylko to definiuję jego istnienie. Naked bike’i (jeżeli nie są neoklasykami) powstają na bazie techniki, która debiutuje w sporcie. Silniki takich maszyn jak: Yamaha MT-10, czy Kawasaki Z1000 mają swój rodowód w sporcie. Na potrzeby użytku drogowego jednostki te preparuje się odpowiednio, to samo można powiedzieć o ramach i układach jezdnych. Do połowy lat 80-tych wyglądało to jednak zupełnie inaczej. Na zdjęciu powyżej znajduje się Laverda 750 SFC i Laverda 750 SF. Czerwony motocykl to typowy roadster, czyli motocykl drogowy. 750-tka w tamtym czasie (lata 70-te) była uznawana za duży motocykl. Gdy spoglądniemy na ten model ujrzymy wysoką kierownicę, podwójne siodło i atrybuty typowej uniwersalnej maszyny. Pomarańczowy motocykl to właśnie sportowy roadster. Bez problemu zauważymy tu aluminiowe felgi, lepsze – tarczowe – hamulce, niską kierownicę i jednoosobowe siedzenie. Nietrudno zauważyć, że to SFC jest tym bardziej hardcorowym kuzynem, ale tylko ślepiec nie zobaczy wspólnych cech. Silnik i rama są takie same. SFC była motocyklem homologacyjnym, jedyny jej sens istnienia to możliwość zalegalizowania wyścigówki na torach największych imprez. SF miała wozić atrakcyjnych Włochów w urokliwe miejsca ze smukłymi Włoszkami jako pasażerkami, jednak jeden i drugi motocykl nie może wyrzec się pokrewieństwa.

roadster

Jest jeszcze kwestia Hondy CB750 (tak, na tym blogu nie przeczytacie tekstu, w którym ten jednoślad nie będzie wspomniany – to jest Jezus motocykli). Bądźmy jednak poważni. Wiele publikacji określa tą Hondę jako pierwszy superbike w motocyklowym świecie. Dziś terminem superbike określa się litrowe sportowe motocykle, idealnym przykładem będzie tu Yamaha YZF-R1. W roku 1968 było jednak zupełnie inaczej. Rynek motocykli sportowych nie istniał. Teraz pewnie wielu powie, ale jak, przecież były takie maszyny jak Norton Commando, czy Triumph Bonneville – owszem, ale należy pamiętać, że oba te piękne brytyjskie klasyki powstały na zasadzie kompromisu, który miał połączyć świat motocykla turystycznego i sportowego. Pierwszą firmą, która zaczęła tworzyć maszyny sportowe była Bimota, Ta mała włoska stajnia zaczęła od tworzenia sportowych pakietów dla wspomnianej Hondy CB750, ale bardzo szybko poszerzyła działalność o kompleksowe przeróbki takie jak, nowe ramy i zupełnie inne układy jezdne. Bimota nigdy nie miała turystycznych zakusów – jej kreacje zawsze miały być tak szybkie jak to tylko możliwe. Honda CB750 jednak świetnie wpisuje się w wizję superbike’a z lat 70-tych. Była szybka, nowoczesna i świetnie nadawała się do sportu, oprócz tego była wygodna i niezawodna. Była super, superbike. 🙂 Była również roadsterem, czyli nieobudowanym motocyklem.

sportowy roadster

Sport wymagał radykalizacji konstrukcji, nazwy pucharów maszyn wywodzących się z seryjnych sprzętów przez długi czas miały przedrostek „Tourist” w nazwie. Flagowym cyklem był TT F1, czyli Tourist Trophy Formula 1 – nie brało się to znikąd. Wspomniana już Laverda, czy japońskie konstrukcje, takie jak Suzuki GS1000S (na zdjęciu), czy Kawasaki Z1R, wyznaczały granice tego co szybkie i sportowe do lat 80-tych. Nietrudno się zorientować, że są to spreparowane motocykle uniwersalne – stąd nazwa sportowe roadstery. Najbardziej radykalnego roadstera lat 80-tych stworzyła Honda, a jego historię możecie poznać tutaj. Cały ten porządek runął w 1985 roku, gdy na świat przyszło Suzuki GSX-R 750. Pierwszy Gixer technologicznie nie był jakiś przełomowy, fakt – był nowoczesny, ale nie porażał. Rewolucja, którą wywołał polegała na czymś innym. GSX-R 750 to pierwszy seryjny motocykl stworzony od podstaw jako sportowy. GSX-R nie miał turystycznego odpowiednika. Po Suzuki zadebiutowała Honda RC30, Bimota YB4. Rok 1988 to symboliczny koniec sportowych roadsterów w sporcie, to wtedy klasa TT-F1 została przemianowana na World Superbike. Działanie to nie było pozbawione sensu. To co zaczęło pojawiać się na torach wyścigowych nie miało nic wspólnego z turystycznymi atrybutami dawnych motocykli. Nie był to jednak koniec sportowych roadsterów w ogóle, a to dzięki dwóm europejskim firmom – Moto Guzzi i BMW.

klasyczne roadstery

Zatrzymajmy się jednak na chwilę. Nie będę ukrywał, że okresem który najbardziej uwielbiam w motocyklowej historii to okres od debiutu Hondy CB750, do debiutu Suzuki GSX-R 750. Więc lata 1968-1985. To czas gdy w sporcie rządziły wielkie roadstery. Kocham proces radykalizacji motocykla turystycznego do sportowego. To dzięki historiom takich zawodników jak Eddie Lawson, czy Wes Cooley zacząłem pisać ten blog! Kawasaki Z1R i Suzuki GS1000S to mój ideał motocykla, nawet moje prywatne GSX1400 staram się upodobnić do tamtych motocykli. Zdaje sobie jednak sprawę, że są to już wiekowe konstrukcję. Ostatnim roadsterem, który miał być równocześnie kompetentnym sportowcem było Moto Guzzi Daytona sprzęt ten zadebiutował w 1990 roku, a więc o jakieś dziesięć lat za późno. Reprezentował czasy, które już wtedy minęły, ale nic to nie ujmuje jego wyjątkowości, a może wręcz ją podkreśla. Włosi wiedzieli, że będą konkurować z dużo bardziej radykalnymi konstrukcjami, ale i tak postanowili zrobić wszystko po swojemu. Daytona pędzona jest wałem kardana – w 1990 roku, w motocyklu sportowym! Kocham to podejście. Włosi jednak pod koniec lat 90-tych pokazali, że mają bardziej stalowe jaja niż się wszystkim wydawało. Zaprezentowali model MGS-01, w dużym uproszczeniu była to Daytona RS po sporym upgradzie. To było piękne, ale niestety się nie udało, za to Niemcom się udało, a owocem ich starań było BMW R1100/1200S

Niemcy podeszli do tematu inaczej. W latach 90-tych forma motocykla sportowego ukształtowała się ostatecznie, inżynierowie doskonale sobie zdawali z tego sprawę. W Monachium przywiązanie do silnika typu bokser było ogromne, a i BMW wystawiało przez wiele lat w wyścigach motocykle z takimi silnikami. R1100S debiutował w 1999 roku i był sportową odmianą R1100R, czyli typowego drogowego naked bike’a… czyli roadstera. Niemcy zdawali sobie sprawę, że nie ma sensu walczyć tym motocyklem z japońskimi tuzami. Obrali zupełnie inną technikę – stworzyli markowy puchar, który przywodził na myśl dawne czasy. Ten sportowy roadster dostał porządny układ napędowy, topowe hamulce. Był najlepszy, ale nie mógł być tak dobry jak współcześni mu sportowcy. Wizualnie BMW R1100S, czy późniejsze R1200S nigdy mnie nie porywały, ale jako koncepcja? Były świetne!. Dziś ten model poszedł w rejony turystyczne i nie ma już dawnej magii, a i puchar Boxer Cup nie istnieje. Podsumujmy krótko te wypociny. Sportowy roadster to nieobudowany motocykl… sportowy, posiadający co najwyżej szczątkową owiewkę. Jako koncepcja jest jednak odwróceniem współczesnych tendencji, mianowicie. Sportowy roadster to sprzęt turystyczny zradykalizowany do granic możliwości. Dziś cywilizujemy sportowców. Ostatecznie efekty są podobne, ale spoglądnijcie ta to BMW na pierwszym zdjęciu, które jest w pięknym powerslidzie i odpowiedzcie sobie, czy panowanie nad takim klocem nie jest piękne? To jest właśnie magia sportowych roadsterów. Mają w sobie wiele ułomności maszyn drogowych, ale są ich najwyższą formą – dziś takich nie robią.

4 thoughts on “Sportowy roadster – gatunek wymarły

  1. Fajny, ciekawy tekst ale zmieniłbym „spoglądnicie” na „popatrzcie” albo „spojrzyjcie”. … Nie żebym się czepiał, ale takie słówka „trzeszczą” w fajnym felietonie.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *