youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Mój upośledzony poradnik zakupowy – motocykle w cenie Bandita (650).

7 min read

Na pomysł tego tekstu wpadłem dziś w nocy. Powiecie – „w nocy się śpi, albo ewentualnie dzieci robi”. Niby tak, ale warto też czasem porozmyślać o świecie, bo przecież takiej „rozkminy” nigdy za wiele. Często słyszę argument, że: „łe Bandit jest dobry i tani, i że motocyklista z ograniczonym budżetem sięga po niego”, a ty wymyślasz jakieś drogie egzotyki, na które nikogo nie stać. W tym momencie przypominam sobie, że najdroższy motocykl jaki w życiu kupiłem kosztował mnie 13000 zł. Pominę sumy, jakie wsadziłem w Ducati, ale to jest fanaberia. Do meritum. Można kupić coś taniego, fajnego i niekoniecznie włoskiego, chociaż wiadomo, że to najlepsza opcja.

Wróćmy jednak na początek do Bandita. W swym założeniu był to całkiem niezły pomysł. Wsadzamy silnik z wyczynową przeszłością do ramy, która również wywodzi się ze sportu i robimy prostego roadstera. Dlatego model pierwszej generacji z silnikiem 1200 jest kozacki. Po pierwsze, to idealny materiał na retro racera. Po drugie można z tego zrobić niezłego restomoda, a po trzecie, zostawić w oryginale i też będzie git. Problem pojawił się z czasem. Otóż świat się rozwijał, a Bandit dziadział. W 1995 roku Bandit konkurował z Triumphem Speed Triple’em. W 2010 roku z Hondą CBF1000. Z 600. i 650. jest jeszcze gorzej. Wczesne sześćsetki mają vibe taniej i całkiem sprawnej maszyny, choć ciężkiej i ze słabym już wtedy podwoziem. Bandit 650 to nuda na dwóch kołach w za dużej ramie. Nawet jego brat z tej samej stajni, czyli SV650, jest o niebo ciekawszy.

Ustalmy sobie budżet. Moim zdaniem w czasach, gdzie świat płonie, a inflacja przez dwa lata gryzie nas w najczulsze miejsca (konto bankowe), jakaś taka minimalna kwota to przedział: 12000 -15000 zł. Tyle trzeba też zapłacić za Bandita 650 w rozsądnym stanie. Przyjmijmy więc, że 15000 zł i 3500 Euro. No i jedziemy moi kochani.

 

Aha, tutaj macie przykładowego Bandita, który posłużył mi do ustalenia budżetu – klik.

 

Yamaha TRX850 1996 rok, cena: 3300 euro 

Niby nie jestem fanem silników R2, ale tę jednostkę znam z TDM i nic złego na jej temat nie jestem w stanie napisać. W TRX ma ona przestawione czopy wału korbowego na 270 stopni. Dzięki temu nie brzmi jak Fiat Cinquecento. Mocy nie ma tu za wiele, bo 79-83 KM (zależenie od źródła) ale ten parametr w połączeniu ze stosunkowo niską masą (190 kg na sucho) musi dawać przyjemność z jazdy. Nie trzeba być znawcą motocykli, żeby widzieć, że celem Yamahy było wejście na teren Ducati 900 SS Nuda i choć rama w formie kratownicy jest tutaj jasnym odniesieniem, to rzędowy silnik z pięcioma wentylami i chłodzeniem cieczą jasno pokazuje, że mamy w tej potrawie wiele włoskich dodatków. Stylistyka to połączenie prostoty i estetyki lat 90.. TRX850 daje nam sto procent motocykla bez żadnych dodatków. Ja bym brał. Link do ogłoszenia.

 

Wszedłem na Triumphy, bo myślałem, że coś warto też dodać. Ludzie! Tam za 3500 Euro to jest istne eldorado. Dlatego teraz przygotujcie się na kilka Angoli.

 

Triumph Tiger 855 T400 1993, cena: 1255 euro

1255 Euro! Tysiąc dwieście pięćdziesiąt pięć Euro!!! 5415 zł według dzisiejszego kursu. To jest oferta lepsza niż cena za masło w dyskoncie z owadem! Co prawda, to jednak handlarz i ja bym tam zalecał ostrożność. No ale… 1255 Euro! Wczesny Tiger nie zaistniał raczej w percepcji motocyklistów na świecie. Po patrzcie na niego. Toż to ma wygląd prawdziwej rajdówki z epoki, a kumple na TET będą Was ciągle pytać: „co to jest?” Niebieski kolor mi się strasznie podoba. Grafika też jest fajna. Pod owiewkami to typowy Triumph z tamtych lat, czyli trzy gary, 900 ccm pojemności i 85 KM, które mają 209 kg na sucho do wprawienia w ruch. Nie wiem jak to jeździ poza drogami – pewnie średnio – ale na drodze można lecieć ponad 200 km/h. Africa Twin tyle pójdzie? Nie sądzę. Cudowny jest. Więcej tutaj.

 

Triumph Daytona T595 rok: 1997, cena: 3489 euro

Ileż ja już wam napisałem o tej generacji Daytony? Myślę, że sporo. Dlatego nie ma sensu się powtarzać. Ten piękny żółciutki egzemplarz z ciekawym wydechem, wygląda jak milion Funtów, a właściciel chce za niego tylko 3490 Euro. Nie jest to bezpośredni konkurent Bandita, ale przecież nikt nie mówił, że musi być. Jest niestety haczyk. Ten konkretny egzemplarz zdławiono do 98 KM. Czy przywrócenie pełnej mocy jest łatwe? Nie wiem, choć jakie to ma znaczenie. Nawet w wersji 98 konnej, gniecie wyglądem każdą CBR-kę, a to jest najważniejsze. Choć jest od niej wolniejszy i cięższy. Chcecie poczuć smak brytyjskiego supebike’a? To klikajcie tutaj.

 

Triumph Street Triple 675R 2010 rok, cena: 3490 euro

Tutaj macie bezpośredniego konkurenta Bandita 650. Podobna pojemność, również naked. Reszta to same różnice. 106 kucyków zaklętych w trzycylindrowym silniku pochodzącym Daytony 675. Zawieszenie o co najmniej dwie klasy lepsze. Do tego klimat streetfightera, a nie ciepłe kluchy. Ta generacja nie do końca mi się podoba. Wole młodsze, ale za tę sumę bym nie marudził. Dodatkowo, to wciąż jest kompetentny użytkowy sprzęt, który zrobi to samo, co Bandit, a przy tym da nam trochę emocji. Nie widzę minusów, jeśli wy też, to klikajcie tutaj.

 

BMW R1100 GS Special Edition Supermoto rok 1997, cena: 3490 Euro

Ja co prawda nie jestem jakimś wielkim fanem BMW GS, ale to wygląda naprawdę ciekawie. Sprzedawca twierdzi, że to GS Special Edition Supermoto. Raczej mamy tu do czynienia z maszyną, którą przeobrażono w garażu, a nie fabryce. Chyba, że o czymś nie wiem, a faktem jest, że historii tego modelu nigdy nie studiowałem. Jakkolwiek to nie powstało, to wygląda naprawdę profesjonalnie i możemy wszystkim dookoła prawić, że to tak było od początku. Obie felgi mają 17 cali i chyba pochodzą z R1100 S. Dla podkreślenia sportowego (sportowego w przypadku GS-a, no w głowie mi się nie mieści), mamy tutaj czerwono-biały lakier i wydech Remusa. Za cenę nudnego Bandita, możecie mieć nudne BMW ADV na szosowych oponach. Cudowny deal. Ogłoszenie macie tutaj.

 

Buell Firebolt XB9R 2004 rok, cena: 3400 Euro

Dzięki silnikowi wywodzącemu się ze Sportstera, subtelność tego motocykla można porównać do młota pneumatycznego. Mamy tu 86 KM i zakres obrotów starego diesla. Do tego rama jest zbiornikiem paliwa, wahacz zbiornikiem oleju, a tarcza hamulcowa o idiotycznej średnicy, przykręcona jest odwrotnie. Jest brzydki jest jak noc. To wszystko nie ma żadnego znaczenia. Widlasty twin z Milwaukee gdy schodzi z obrotów, brzmi niczym bombowiec z czasów drugiej wojny światowej. Tylko dlatego bym go kupił. Link do ogłoszenia tutaj.

 

Cagiva V-Raptor 2002 rok, cena: 3400 euro

Włosko-japońskie mariaże bywają spektakularne ale i tragiczne. Jaki ten jest? Nie wiem, nie jeździłem, na papierze jednak wygląda spoko. 111 KM z japońskiego V2, którego rodowodu należy szukać w Suzuki TL1000s, choć jest to już jednak poprawiona jednostka napędowa. Raport ma zawieszenie i hamulce, które w swojej epoce należały do najlepszych drogowych elementów na rynku. Całość zaprojektował Miguel Angel Galluzzi, czyli gość który ma na koncie Monstera. Wygląd jest tutaj bardzo specyficzny, ale niestety kolor mocno zachowawczy. To wymagałoby zmian. Ja bym go pomalował na czerwono z białymi akcentami i felgami też w tym kolorze. Link do ogłoszenia tutaj.

 

KTM Super Duke 990 rok 2008, cena: 3499 euro

Wiem, że zaraz będzie, gdzie koszty utrzymania i potencjał KTM-a, a gdzie Bandit 650? Przecież jak ktoś szuka Suzuki, to nie będzie patrzył na KTM-a. No niby tak, nawet bym się pod tym podpisał, ale z drugiej strony. Super Duke to niesamowity dzik, ma w sobie wielki potencjał, świetne podwozie i genialny silnik. 120 kucyków i tylko 186 kg suchej masy. Potężny widelec wyprodukowała firma WP. No można zalety tylko mnożyć i mnożyć. Pewnie w ramach kontry wielu powie, że to się bez przerwy psuje. Może i tak, ale to nie jest karetka, żeby cały czas był w pogotowiu. Jeśli chcecie trochę szaleństwa za cenę nudnego Bandita, to klikajcie tutaj.

W Polsce boimy się motocykli charakterystycznych, czy egzotycznych. Często słucham, że maszyny tego typu są drogie w utrzymaniu, niewielu potrafi je remontować, a takiego Bandita zna każdy mechanik i bez problemu go ogarnie. Owszem, jest prawdą, że Bandita naprawi każdy. Tylko z drugiej strony, motocykl to dawca przyjemności endorfin. On z definicji jest nierozsądny. Dlaczego mamy więc się ograniczać? Koszty utrzymania tanich egzotyków wbrew pozorom utrzymują się na rozsądnym poziomie.

W cenie Bandita kupicie multum ciekawych sprzętów w każdym możliwym segmencie. Od sportów, po turystyki, ADV, power nakedy czy co tam sobie wymyślicie. Nie bądźmy smutni. Niech nasze ulice staną się egzotyczne. Tego życzę Wam i przede wszystkim sobie. Wtedy moja misja zostanie wykonana.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *