Mój top 5 – Suzuki
5 min readSłoneczna niedziela, wraca upał, więc Ducat wędruje do garażu, a ja chowam się do mojej nory i piszę dla Was artykuł. Z uwagi na okres letni, weźmiemy sobie lżejszy temat. Dziś, moje top 5 motocykli z Hamamatsu. W swojej motocyklowej karierze miałem trzy maszyny tego producenta. Nie ukrywam, że lubię tę markę i przez lata dobrze ją poznałem. Niestety od jakiejś dekady firma popadła w apatię i w zasadzie nic ciekawego i rewolucyjnego nie wymyśla. Nie zawsze tak jednak było. W latach 70., Suzuki wyprodukowało motocykl z silnikiem Wankla, który został wystylizowany przez Włocha Giorgetto Giugiaro. Równolegle powstawał „najbardziej ucywilizowany dwusuw w historii”, czyli GT750. Firma brylowała w Moto GP. Lata 80., to czas Katany i serii GSX-R. Ostatnia dekada XX wieku, to Hayabusa. Nawet w pierwszej dekadzie XXI wieku było ciekawie: GSX1400, B-King czy VZR1800 Intruder. Wszystkie te maszyny potrafiły wzbudzić efekt WOW.
Obecnie nie ma modelu w gamie Suzuki nic, co porwałaby moje serce. Dlatego zdecydowanie wolę spoglądać w stronę historii. Zaczynamy!
Suzuki RGV250
Historię tego modelu poznacie tutaj. Pod koniec lat 80. motocykle dwusuwowe przeżyły krótki, ale intensywny, renesans. Kryzys paliwowy końca lat 70. sprawił, że duże motocykle grające w dwa takty, zostały zastąpione przez oszczędniejsze czterosuwy. W klasie do 500 ccm silniki brzmiące jak rój wściekłych os jednak wciąż miały wzięcie. RGV250 został zaprezentowany w 1988 roku. Technicznie był to niezwykle zaawansowany jednoślad. Grzbietowa rama, duże wielotłoczkowe hamulce, porządne zawieszenie. Pod względem podwozia był to poziom Hondy RC30. Sam silnik również robił robotę. Fabrycznie mieliśmy tutaj 45 KM, ale widlak był niezwykle podatny na tuning. Sucha masa to 128 kg. Fraza: „wyścigówka w cywilu” miała wiele wspólnego z prawdą. Na zdjęciu mamy RGV po liftingu, gdzie na „pokład” wszedł widelec USD i bananowy aluminiowy wahacz. Stylistycznie jest to również urodna gadzina. Spoglądnijcie na ten zadupek – no cudowny jest.
Suzuki GT750
Widzicie tę piękną patynę? Nie odnawiałbym, tak bym śmigał po wsi. Fotka zaczerpnięta z jednego z ogłoszeń Iconic Motorbikes. Pozostajemy w dwusuwowym klimacie, ale zmieniamy dekadę. Cofamy się do czasów, gdy Japończycy zaczęli dobijać dotychczasowego hegemona – Wielką Brytanię. Suzuki bardzo długo nie dawało się przekonać do standardu czterosuwowego, czterocylindrowego UJM-a. Jak wspomniałem we wstępie, GT750 był próbą ucywilizowania dwusuwa. Całkiem udaną, niestety klienci nie chcieli zaufać Suzuki, a szkoda, bo choć GT750 cierpiał na słabe podwozie, to wiele w nim innowacji. Jest to też pierwszy seryjny jednoślad z Japonii chłodzony cieczą. Nie będę się rozwodził nad wszystkimi nowościami, jakie posiadał GT750. Te znajdziecie tutaj. GT750 miał również wyczynową historię, o której niewielu wie. Jego sportowa wersja potrafiła się rozpędzić prawie do 300 km/h. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej, to klikajcie tutaj.
Suzuki GS1000 S aka Wes Cooley Replica
Suzuki GS1000 S to chyba jedyny na świecie przykład „sportowej” wersji podstawowego modelu, która jest cięższa od uniwersalnego kuzyna. To jest koniec lat 70., wtedy liczyła się tylko MOC. Czy GS 1000 S ma więcej kucyków, niż wersja bez S? No oczywiście, że nie. Jedyna sportowa cecha, to seksowna owiewka bikini. Wygląda tak, jakby inżynierowie zrobili to w piątek przed fajrantem, bo dział marketingu się domagał. „Cyk i pora na CS-a”. Model S powstał z myślą o rynkach europejskich ale po sukcesach w AMA Superbike teamu Yoshimura-Suzuki, amerykańscy dilerzy domagali się tego modelu u siebie. Suzuki wysłała za wielką kałużę śladowe ilości „S-ki”, z uwagi na to, że przeróbki były tu znikome, to wielu właścicieli robiło sobie sportowe wersje we własnym garażu. Na zdjęciu mamy piękny egzemplarz, który dostał srogi tuning z epoki. Jego moc przekracza 100 KM. Spoglądnijcie na te tarcze hamulcowe i felgi. Cudowne są. Pragnę go. Historię serii GS opisałem tutaj.
Suzuki GS1000 R XR69
Lata 1980-1985/88 to okres, który mnie niezmiernie fascynuje. Był to czas przełomu epok w sporcie motocyklowym i ogromna radykalizacja drogowych maszyn o najwyższych osiągach. Historycy traktują go po macoszemu skupiając się na latach 1988-1990. Tworzy to złudzenie, jakby Suzuki GSX-R, Honda RC30, Ducati 851, Yamaha FZR750, pojawiły się z niebytu, a to nieprawda. Wszystkie te koncepcje rodziły się podczas torowych batalii. XR69 jest genialnym świadectwem, tej przez wielu nieznanej, epoki. Mamy tu ramę rodem z klasy 500 (swoją drogą, nie przypomina wam czegoś?), niemłody już wtedy silnik z UJM-a i genialną wręcz stylistykę. XR69 ma na koncie wygraną w ośmiogodzinnym wyścigu na Suzuce w 1980 roku. Dokonał tego egzemplarz widoczny na zdjęciu. Maszynę prowadzili: Wes Cooley i Graeme Crosby.
Yoshimura Tornado 1200 Bonneville
Nie jestem do końca pewien czy to jeszcze jest Suzuki, ale co tam. Ten sprzęt mnie jara niesamowicie, choć uczciwie muszę przyznać, że najpiękniejszy to on nie jest. Zaznajomieni z produktami Hamamatsu od razu zorientują się, że jest to GSX-R1100. Jednak nie jest to zwykły Olejak. Yoshimura wzięła go na tapet i wydobyła z niego moc, której próżno szukać w salonie. Tornado generowała 178 KM, pod koniec lat 80., 300 km/h dla tej maszyny nie było wartością poza zasięgiem. Dziś oryginalne Tornado to biały kruk, który bardzo rzadko gdziekolwiek się pojawia. Szukałem w domach aukcyjnych jakichkolwiek aukcji czy ofert sprzedaży. Nie znalazłem nic! Tornado miał też mniejszego brata, który to w zasadzie był wyścigówką TT-F1 ze światłami. Specyfikacja 750. odpowiadała praktycznie jeden do jeden wyścigówce Kevina Schwantza. Nie zgadniecie, jej też nigdzie nie widziałem, nawet do sprzedania. Historię tych dwóch maszyn opisałem tutaj.
Formuła top 5 ma spore ograniczenia. Ciężko wybrać tylko pięciu przedstawicieli z całej historii marek, które działają przez 60 lat na rynku. Na pewno fani Suzuki wytkną, że brakuje tutaj Hayabusy, albo Gixerów, czy jeszcze czegoś innego. To jest jednak moja lista. Wasza może być zupełnie inna. Gdyby jednak ta formuła pozwała na dodanie jeszcze kilku maszyn, to na pewno dopisałbym Suzuki GSX 1100 S Katanę. Myślę, że Hayka też by się tutaj znalazła. No i z zupełnie innego końca skali – VS1400 Intruder. Może jeszcze TL1000 S? Kto wie. W każdym razie, pięć najbardziej pożądanych przeze mnie Suzuki, macie powyżej.