youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Suzuki GSX-R 1100 Venom

3 min read
suzuki-gsx-r-1100-venom-hd

Jak pewnie się zorientowaliście uwielbiam Olejaki z Hamamatsu. Nie uważam, że są to jednostki wybitne. Wręcz przeciwnie. Są to silniki skuteczne, ale raczej z tych prostych i do bólu poprawnych konstrukcyjnie. Nie ma tu żadnych fajerwerków mechanicznych. W tym jednak cały ich urok. W czasach, gdy wszyscy szli w chłodzenie cieczą, wydajność kosztem pojemności, to ekipa Suzuki zrobiła dobrze przemyślaną i możliwie najprostszą konstrukcję, która wytrzymywała naprawdę wiele. Co prawda w sporcie olejak nie osiągał wybitnych wyników, ale na drodze był to jeden z najostrzejszych zawodników. Tak narodziła się legenda, a GSX-R 1100 był najostrzejszym z rodzeństwa „gixerów”.

1991-suzuki-gsx-r1100-japan-night-2

Motocykl przedstawiony na zdjęciach został wyprodukowany w 1991 roku. Była to już zmodernizowana wersja, która wciąż posiadała wiele klasycznych cech z dwoma owalnymi reflektorami na czele. Dziś moda na taką estetykę zdaje się rodzić z pełną mocą. Sam jestem jej ogromnym fanem.

Venom

Edorado Benigni zdobył maszynę, którą widzicie na zdjęciach drogą wymiany za starą Hondę Afrikę Twin. Maszynę znalazł na Sycylii. Miała ona 40 tysięcy kilometrów. Jej ogólny stan był nienajgorszy, ale silnik wymagał sporego przeglądu. Dwudziestosześcioletnie gaźniki domagały się natychmiastowej interwencji kogoś, kto ma pojęcie o karburatorach, a takich ludzi coraz mniej. Estetycznie nie było się do czego przyczepić, ale nowy właściciel miał plan.

Suzuki-GSX-R-1100-1991_1

Wyglądał on tak. Chciał ożenić „gixa” z owiewkami RG500 Gamma. Na szczęście owe plastiki nijak nie chciały współpracować. Trzeba było wprowadzić plan B i to był moim zdaniem plan genialny. GSX-R 1100 sam w sobie jest już kozacki. Trzeba mu nadać tylko trochę pieprzu. Jak to zrobić? Przede wszystkim należało znaleźć fachowca, który pomysły z głowy przerzuci na bryłę jednośladu. Kimś takim okazał niejaki Alessandro z New Design 05 w Segrate. Internet na temat tego gościa milczy.

Venom

Prace trwały dwutorowo. Z jednej strony pracowano nad strefą wizualną, a z drugiej nad mechaniką. Silnik przeszedł przegląd i wspomniany już remont gaźników, którym zaadaptowano zestaw Dynojet Stage 3 i otwarte filtry BMC. Po drugiej stronie zagościł tytanowy wydech Yoshimury. Pewnie zwróciliście uwagę na widelec. Jest to element z komponentami Öhlins. Zaktualizowane zostały pompy. Wymieniono wszystkie przewody hamulcowe. To jednak nudne rzeczy, które z motocyklem powinien zrobić każdy. Dużo lepiej skupić się na estetyce.

GSX-R1100

Tutaj to się dzieje, chociaż teoretycznie niewiele się zmieniło. Zacznijmy od przodu. Zniknęła jedna lampa. Pojawiła się soczewka. „Cyklop” to klimat rodem z wyścigów endurance. Ja na jego widok dostaje niekontrolowanych ruchów ślinianek. Sama owiewka została wygładzona, ale zachowała charakterystyczne skrzela. Wloty do airboxa dopełniają całości wizerunku. Charakterystyczna rama jest fabryczna. Otrzymała czarną barwę. Zadupek typu monoposto dopełnia sportowego charakteru w klasycznym klimacie.

Suzuki-GSX-R-1100-1991_2

Venom, bo tak nazwano tego Gixa, nie byłby skończony, bez odpowiednich barw. Tutaj właściciel poszedł w totalną klasykę. Zafascynowany kreacjami Pop’sa Yoshimury postanowił oddać mu hołd. Mógł pójść w totalnie klasyczne malowanie rodem z lat 70., ale w tej maszynie by to nie zagrało. Zamiast tego postanowił twórczo nawiązać do GS1000 R XR69, którym Wes Cooley i Greame Crosby wygrali w 1980 roku ośmiogodzinny wyścig na Suzuce. Nie jest to replika, a raczej inspiracja.

1991-suzuki-gsx-r1100-japan-night-1

No ok, ale skąd Venom? Tutaj już chodzi bardziej o właściciela, który widząc tworzący się motocykl, poczuł się jak superbohater. Miał już kask inspirowany komiksowym protagonistą, postanowił zrobić sobie całe wdzianko, wyglądające jak Venom. Nie do końca są to moje klimaty, ale muszę przyznać, że na sesji zdjęciowej maszyna i właściciel wyglądają fenomenalnie. Gixer, którego widzicie jest przedstawicielem customizingu minimalistycznego, który pomimo pozornego podobieństwa do oryginału, potrafi zmienić całkowicie charakter motocykla. Jeśli do tego dodamy inspirację historią motorsportu, to ja muszę trzymać się za portfel, bo ciężko jest mi wytrzymać i nie chcieć czegoś takiego zbudować dla siebie.

Genialna maszyna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *