youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Ducati Desert X – 2022

4 min read
Ducati Desert X

Nie mam pojęcia o jeździe terenowej motocyklem. Nie lubię taplać się w błocie. Nie rozumiem po co kaski enduro mają te durne daszki. Od dziś jednak współczesnym motocyklem, którym się jaram najbardziej na świecie jest Ducati Desert X. Wiedziałem, że będzie sztos, ale nie sądziłem, że aż taki. Ostatnie kilka dni walczę z pięćdziesięcioletnią futryną, bo ubzdurałem sobie, że ją uratuję przed śmietnikiem, więc w godzinie premiery szlifowałem to drewniane cudo. Po odebraniu roboty przez moją kobitę mogłem wreszcie oglądnąć premierę. Zazwyczaj szukam sobie informacji zanim zasiądę i zobaczę film pełen marketingowej papki. Tym razem nic takiego nie zrobiłem. Puściłem i oglądałem. Dawno nie bawiłem się tak dobrze. Większość filmów szpiegowskich, które uwielbiam, nie dały mi tyle napięcia i emocji.

Ducati Desert X

No więc tak. W Ducati nie świrują i nie wymyślają jakiegoś dziedzictwa off-roadowego, choć mają je, ale z przyczyn prawnych nie do końca chyba mogli o nim mówić. Nie wierzę, że twórcy nie wzorowali się na Cagivie Elefant. Projektant mówił, że zafascynowany jest rajdówkami z lat 80. i 90., które jeździły w Dakarze. Desert X naprawdę wygląda jak rajdówka z tamtych czasów. Za projektem stoi Jeremy Faraud i ja muszę przyznać, że powinien dostać kolosalną premię. Nie widzę w tym sprzęcie, żadnego słabego punktu. Podoba mi się w każdym milimetrze. Najlepszy jest oczywiście reflektor, który zbudowany jest na diodach. Połączenie klasyki z nowoczesnością level master.

Ducati Desert X

Dbałość o szczegóły widać w kokpicie. Jest on wzorowany na rajdowych – a jakże – roadbookach. Mamy pionowy wyświetlacz posiadający dwa ciekawe tryby. Jeden standardowy z obrotomierzem i prędkościomierzem, a drugi rally, gdzie jeździec ma pełny wgląd w ilość paliwa, zasięg i nawigację, jeśli jest akurat używana. Jeremy z pasją opowiadał, że chciał osiągnąć możliwie minimalistyczny wygląd. Mamy więc przedni panel, czyli „czachę” i zbiornik paliwa będące stylistycznie jednym elementem, osłonę pod silnikiem i całkowicie minimalistyczny zadupek z widoczną ramą… chyba że zamontujemy dodatkowy zbiornik paliwa. Tak! Włosi wymyśli akcesoryjny ośmiolitrowy bak znajdujący się w miejscu, gdzie montuje się kufry. Ma on połączenie z głównym zbiornikiem i w razie potrzeby jeździec może przetłoczyć przy pomocy dodatkowej elektrycznej pompki paliwo z mniejszego do większego. Główny ma 21 litrów. No i to jest ficzur! Turyści mogą zamówić aluminiowe kufry, osłony zbiornika paliwa i dodatkową osłonę silnika. Widoczna na zdjęciach jest seryjna.

Ducati Desert X

Teraz najważniejsze. Co pod owiewkami. Mamy tu 99% Ducati. Twórcy schlebili serduszkom Ducatisi. Jest kratownica, jak za starych dobrych lat. Szkoda, że nie jest pomalowana jakoś kontrastowo, ale może pojawi się jakaś wypasiona wersja, która będzie miała wyeksponowany kręgosłup. Do napędu służy L2 Testastretta bardzo bliski tej montowanej w Monsterze. Mamy 937 ccm pojemności. 110 KM i 92 Nm. Dużo uwagi poświęcono skrzyni biegów. Skrócono mocno dwa pierwsze przełożenia, natomiast ostatnie – szóste – wydłużono. L-Twin ma wydłużone interwały przeglądowe. Desmo rozrząd regulujemy co 30000 km, a olej należy wymienić co 15000 km.

Ducati Desert X

Już od startu dostępne będą dwa akcesoryjne wydechy Termignoni. Bardziej cywilny i Rally. Do tego drugiego dodawany będzie nowy soft ECU. Dzięki temu zwiększy się moc maksymalna. Nie ujawniono jednak do jakiej wartości. Fani elektronicznych gadżetów mogą czuć mały zawód. Co prawda dostaniemy Cornering ABS, TC i cztery tryby pracy silnika, ale już regulacja zawieszenia odbywać się będzie tradycyjnie śrubokrętem. Zawieszenie dostarczyła Kayaba, która skupiła się na tym, by maszyna radziła sobie możliwie najlepiej w terenie. Jak na off-roadowy sprzęt Desert X ma konkretne hamulce. Z przodu zamontowano 320 mm tarcze hamulcowe, w które wgryzają się dwa zaciski Brembo M50.

Ducati Desert X

Wydaje się, że maszyna jest przemyślana do bólu. Mamy tu spory ładunek emocji. Historia jaka została zbudowana wokół tego modelu, nie wydaje się być aż tak na siłę, jak w przypadku zaprezentowanej niedawno MV Agusty Lucky Explorer. Ducati odrobiło lekcję. Połechtało ego fanów lubujących się w dawnych czasach. Podoba mi się, że nie zrobiono z niego bulwarówki w rodzaju Scramblera. Mamy kratę, desmo, ale dostajemy przede wszystkim nowoczesny jednoślad, który tam, gdzie powinien uderza w czułe miejsca fanów włoszczyzny, a jako całość ma wszystko co mieć powinien.

Napisałem, że jest to Ducati w 99 procentach. Dlaczego nie w stu? Gdzie jest suchar ja się pytam?

Chyba będę się musiał dowiedzieć po co, są te durne daszki w kaskach enduro…

1 thought on “Ducati Desert X – 2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *