youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Yamaha R9 M

4 min read
Yamaha R9 M

Świat motocykli sportowych staje się nudny. Litrowe sprzęty, cztery cylindry, ponad 200 kucyków i masa elektroniki. Recepta jest jedna i wszelkie odstępstwa nie mają sensu. Na szczęście są tacy dla których nie liczą się tabelki, a fun z tworzenia czegoś na co kto inny, by nie wpadł. Seria YZF-R od Yamahy to naprawdę bardzo dobre i szybkie maszyny, ale mają one drugą twarz. Podobnie jak stare sedany i coupe pewnego monachijskiego producenta, stają się one synonimem taniego sprzętu dla specyficznej grupy odbiorców przemieszczających się na co dzień w sportowym obuwiu. Prezentowany przeze mnie dziś sprzęt jednak tego „zaszczytu” nie dostąpi nigdy. Jestem tego pewien.

Yamaha R9

Widzicie te seksowne kształty mające coś z wyścigówek z lat 90.? Dawno nie oglądałem tak ciekawie wystylizowanego japońskiego motocykla sportowego z lekko oldskulowym lookiem. Nie, nie jest to jednak zapowiedź nowej przedstawicielki serii YZF-R, choć twórca nazwał ją „R9 M”. Ten sprzęt narodził się w głowie Jacopo Marzano, mechanikowi który pracuje w ASO Yamahy w Wenecji. Choć maszyna wygląda jak wyrób fabryczny, to Marzano nie stworzył jej z niczego. Potrzebował bazy. Jak myślicie, co wybrał? Przecież to jasne, że Yamahę Tracer 9 GT. Nie wiem jak on połączył sobie tego turystyka na szczudłach i przyszłą sportową wydumkę, ale to jest Włoch. Nie ma sensu więc w jego działaniach szukać logiki.

Yamaha R9

Z Tracera nie zostało tu wiele, co jest zresztą widoczne. Największym atutem Tracera jest trzycylindrowa rzędówka, która ma charakterek. Tak sobie pomyślałem, że dużo łatwiejszą bazą byłby tu MT-09, ale nie ciągnijmy już tego wątku. Seryjnie silnik generuje 115 KM, co nie jest złym wynikiem, ale przecież każdy parametr zawsze można poprawić. Jacopo wyczarował z rzędówki 140 KM. Jak tego dokonał? Głównie przy pomocy głowicy, która dostała ostrzejsze wałki rozrządu i „lżejsze” zawory – cokolwiek miałoby to znaczyć. Akrapovic dostarczył odpowiedni wydech, a skoro spaliny miały dużo łatwiejszą drogę wylotu, to i dolot został przerobiony. Dużo zmieniło się w elektronice sterującej pracą silnika i układów bezpieczeństwa. Po zbudowaniu odpowiednich map należało dostosować ABS i kontrolę trakcji.

Yamaha R9

Yamaha R9

Najbardziej imponującymi elementami są: zawieszenie i hamulce. Felgi również nie zostają w tyle. Przedni widelec dostarczył Ohlins, tylny amortyzator również. Tarcze, jak i zaciski, dostarczyło Brembo. Oba elementy należą do najbardziej wypasionych z katalogu firmy. Tarcze to model Supersport, a zaciski to Brembo GP4 RX. Dla twórcy priorytetem była jak najniższa masa, stąd wybór magnezowych obręczy OZ-Racing nie dziwi. Seryjny Tracer waży ponad 200 kg. R9 to chudzina wskazująca na wadzę 155 kg. Jest to jednak najprawdopodobniej masa na sucho. Nie zmienia to jednak faktu, że wynik ten nadal budzi uznanie.

Yamaha R9

Yamaha R9

Doskonałość techniczna to jedno, ale wrażenie robi estetyka. Już sam łańcuch pozbawiony osłon przyciąga uwagę, ale to tylko drobiazg. Całe poszycie wykonano ręcznie zupełnie od nowa. Żeby obudzić w sportowego ducha w turystyku, należało przerobić ramę. Cała tylna subrama została usunięta. W założeniu miała sobie ona radzić z ciężkimi bagażami, pasażerem i innym wyprawowym szpejem. W „wyścigówce” ma ona tylko dźwigać filigranowy ogon (no i jeźdźca). Nową wykonano z aluminium na obrabiarce CNC. Stalowy zbiornik paliwa również nie miał racji bytu. Zmieniono go na aluminiowy. Jacopo nie szczędził carbonu, na przednim błotniku dumnie go eksponując.

Yamaha R9

Pomimo wielu ciekawostek technicznych, nie zwróciłbym uwagi na ten motocykl, gdyby nie jego wygląd. Twórca moim zdaniem idealnie uchwycił klimat czasów, gdy dwusuwowe 500-tki kończyły swą historię. W pierwszej chwili myślałem, że to wyścigówka z tamtego okresu. Nie pasowało mi jednak przednie zawieszenie. Nigdzie nie natrafiłem na wzmiankę, by Marzano inspirował się rzeczywiście wyczynowymi Yamahami z końca lat 90., ale wlot powietrza, „garbaty” zadupek i wysoka linia całego ogona mogłaby na to wskazywać. Czerwono-czarno-białe barwy to klasyka, która wygląda również świetnie. Kompozycję tę stworzył Steve Salvador. Muszę przyznać, że po zapoznaniu się z tym, co zrobił Jacopo Marzano nigdy nie powiem, że istnieją złe bazy do przebudowy. Trzeba mieć jednak odwagę i pomysł. Tutaj zagrało wszystko R9 M może nie jest najszybszą przedstawicielką serii „R”, ale dla mnie najgorętszą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *