youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Randy Mamola

11 min read
Randy Mamola

Co jest miarą sukcesu zawodnika motocyklowego? Wyniki, liczba zwycięstw, tytułów mistrzowskich – w sporcie drugi jest pierwszym przegranym. Nie ma chyba nic gorszego niż tytuł wicemistrza. Zwłaszcza wtedy gdy ktoś ma możliwości by dosięgnąć najwyższych laurów. W sporcie motorowym ważna jest jednak jeszcze jedna rzecz – charyzma. Styl jazdy i charakter danego zawodnika potrafi zapaść w pamięć na równi z tytułami mistrzowskimi. Nie trzeba daleko szukać, Colin McRae zdobył tylko jedno mistrzostwo, ale kibice pamiętają go, bo był facetem z jajami i jeździł niezwykle widowiskowo. Dziś stał się ikoną swoich czasów. Moto GP miało również swojego „Colina”, który zawsze był tym drugim, a pomimo tego jest uznawany za jednego z najlepszych zawodników swoich czasów – Randy Mamola.

Randy Mamola

Randy urodził się w San Jose w Kalifornii w roku 1959. W czasie wczesnoszkolnych lat nic nie wskazywało, że stanie się on profesjonalnym zawodnikiem. W tamtym okresie chciał być muzykiem, uczył się gry na perkusji. Wszyscy, którzy słyszeli jego grę byli zgodni, że ma on wrodzony talent muzyczny. Jednak w wieku 12 lat młody Mamola poznał smak motocyklowej rywalizacji i porzucił potencjalną karierę muzyczną na rzecz motocykli. Ojciec kupił mu pierwszy motocykl – Hodaka Steens Special. Była to mała crossówka napędzana dwusuwowym silnikiem o pojemności 90 ccm. Świeżo upieczony motocyklista był za niski żeby jeździć tym sprzętem. Ojciec przerobił więc siedzenie i tym samym Randy mógł się uczyć fachu, który miał stać się jego głównym zajęciem w życiu.

randy mAMOLA

Pierwsze jazdy odbywał wokół domu. Bardzo szybko zaczął brać udział w nielegalnych wyścigach, ale jeśli oczami wyobraźni widzicie teraz szybkie maszyny, roznegliżowane długonogie blondynki i slalom pomiędzy samochodami na drogach publicznych, to proponuję zmienić kanał. Młody Randy z grupą kolegów ścigał się swym motorowerem po przydomowych polach. Jego ojciec chyba doszedł do wniosku, że skoro syn ma takie ciągoty, to lepiej niech robi to pod okiem fachowców i w bezpiecznych warunkach. Jak się bardzo szybko okazało, decyzja ta była bardzo słuszna. W tamtych latach jego największym idolem był Kenny Roberts, w padoku na Randy’iego wołano „Baby Kenny”.

Randy mamola

W roku 1975 miał miejsce kolejny ważny epizod w życiu młodego zawodnika. Wiosną na spotkaniu klubu AFM San Francisco – które dotyczyło harmonogramu nadchodzącego sezonu, budżetów i tego typu spraw – pojawił się gość o imieniu Jim Doyle. Był to starszy facet, który pracował dla Yamahy, na swoim koncie miał wyłowienie Kennego Robertsa z masy młodych zawodników. Na wspomnianym spotkaniu przedstawił on zgromadzonym młodego, piegowatego chłopca, nijakiego Mamole. Dzięki Paulowi Ritterowi (amerykańskiemu zawodnikowi motocyklowemu), który uczestniczył w tym spotkaniu, możemy dziś prześledzić jego przebieg. Doyle zabrał głos i powiedział: „Pracuję dla Yamahy i jestem jedną z osób, które pomogły znaleźć Kenny’ego Robertsa„. Następnie wyparował, że: „Chcę, żebyście wszyscy spotkali się z Randym Mamolą (…) Randy rozgromił regionalne puchary flat track w dywizjach młodzieżowych, a teraz, gdy skończył szesnaście lat, Yamaha pomoże mu nauczyć się wyścigów drogowych. Randy będzie jeździł Yamahą w wybranych wyścigach AFM.” Zgromadzonym nie do końca spodobał się ten fakt, zwłaszcza że Randy w owym czasie nie wyglądał na kogoś, kto będzie w stanie rywalizować na najwyższym poziomie. W klubie dostał przydomek „Crunchy Mamola”, była to gra słów porównująca go do popularnych w USA płatków śniadaniowych – Crunchy Granola.

Randy Mamola

Szybko okazało się jednak, że Doyle znów miał nosa do wyławiania talentów, Randy zaczynał od pucharu 100 ccm, gdzie świetnie mu szło, bardzo szybko trafił do klasy 125, która była już przedsionkiem do profesjonalnych zawodów. W 1977 roku uzyskał licencję AMA Pro pozwalającą ścigać się na szczeblu krajowym. W roku 1978 rozpoczął swój pierwszy pełny sezon w klasie 250. Usiadł za sterami Yamahy TZ250S. Był jednym z najmłodszych zawodników w stawce. Randy i TZ świetnie się ze sobą dogadywali. Mamola nie miał kompleksów wobec starszych kolegów, objechał ich wszystkich i wygrał klasę AMA 250. Rok wcześniej zameldował się na drugim miejscu. W latach 70-tych w USA dużą karierę robiły wyścigi w klasie, którą dziś nazwalibyśmy open. Yamaha do tych potyczek wystawiła model TZ750 osiągający 145 KM w swej najmocniejszej odmianie. Po dobrych wynikach w klasie 250 Yamaha udostępniła młodziakowi tego potwora.

randy mamola

Pozycja naszego bohatera na krajowej scenie była w tamtym czasie ugruntowana, ceniono go w środowisku, interesowały się nim media, nie tylko branżowe. Można śmiało stwierdzić, że wyrastał na celebrytę, ale to Kenny Roberts był nadal królem, choć wielu Mamolę określało jako następcę tronu. Kolejny krok w karierze wisiał w powietrzu od dawna. Właśnie rozpoczynała się światowa kariera Randy’iego Mamoli. W sezonie 1979 Randy związał się z ekipą Bimota, która budowała w USA swój wizerunek, niestety współpraca z Włochami nie szła najlepiej. Problemem nie był sam motocykl, a rozmijające się cele sponsorów i Randy’iego. W połowie sezonu powrócił do Yamahy gdzie pozostał do końca sezonu. Z Bimotą pojawił się jednak na torze Daytona, gdzie w wyścigu przez długi czas prowadził w klasie 250 wygrywając z takimi tuzami jak: Skip Aksland i Freddie Spencer, niestety włoska maszyna odmówiła współpracy i ostatecznie Mamola zameldował się trzeci na mecie.

Randy-Mamola-1

W mistrzostwach świata Randy zaczął od razu nieźle sobie poczynać. Z Bimotą wytrzymał cztery wyścigi. W debiutanckiej imprezie w Wenezueli zajął piąte miejsce, w następnym wyścigu się nie pojawił, w dwóch kolejnych Grand Prix (w Niemczech i Włoszech) drugie. Na tym zakończyła się jego współpraca z Bimotą. Pierwsze wyścigi w Yamasze nie były najlepsze (ósme i siódme miejsce na kolejnych GP). W połowie sezonu 1979 przed Mamolą otworzyły się drzwi do królewskiej klasy 500. Mike Baldwin miał wypadek, który wykluczył go z wyścigów na dłuższy czas. Team Zago Suzuki został bez zawodnika, wtedy to Randy przeszedł do 500-tek. W Holandii jechał w dwóch klasach. W 500-tkach zajął dopiero 13 miejsce, ale trzeba uczciwie przyznać, że nie mógł się właściwie przygotować do tego występu i poznawał motocykl dopiero w bojowych warunkach. Następne miało być Grand Prix Belgii na torze Spa Francorchamps. Zakończyło się ono jednak wielkim skandalem. Czołowi zawodnicy po zapoznaniu się z torem postanowili zbojkotować imprezę. Tor Spa uznawany jest za jedną z najniebezpieczniejszych aren wyścigowych na świecie. Rosnące prędkości czołowych motocykli sprawiały, że miejsce to stawiało się skrajnie niebezpieczne. Większość zawodników uznało, że Belgowie i FIM nie dopilnowali standardów bezpieczeństwa i postanowili nie startować. Wśród nich również Randy. Oficjalnie więc prawie cała stawka została zdyskwalifikowana. W Szwecji dojechał na szóstym miejscu. W Finlandii, na torze Imatra, Randy po brawurowej walce z Barrym Sheenem zdobył pierwsze podium w klasie 500. Co prawda było to drugie miejsce, ale jak na debiutanta, jadącego niefabrycznym motocyklem, wynik trzeba uznać za znakomity. W 250-tkach już do końca sezonu plasował się w pierwszej piątce, natomiast w 500-tkach wystartował jeszcze dwa razy. Na Silverstone i we Francji. Pierwszego wyścigu nie ukończył, w drugim znowu był… drugi. W końcowej klasyfikacji w klasie 250 wyjeździł czwarte miejsce, a w klasie 500 – ósme. Z końcem 1979 roku rozstał się z 250-tkami, ale także z Yamahą, która wspierała go od początku kariery. Po dobrych wynikach na RG500 pod skrzydła wzięło go Suzuki, gdzie zastąpił Barrego Sheena, który otrzymał posadę w jednym z satelickich teamów Yamahy.

Randy Mamola

Randy od dzieciństwa rzucał się na głęboką wodę, jego kariera to seria skoków, a nie liniowy wzrost. W sezonie 1980 został liderem jednego z najlepszych zespołów w stawce. Za największego rywala miał swojego dotychczasowego idola. Ambitny Kalifornijczyk nie czuł jednak żadnych kompleksów, był już zawodowcem, którego przeznaczeniem było jedno – mistrzostwo świata w najbardziej prestiżowym cyklu wyścigów motocykli. W pierwszym wyścigu stanął koło w koło z Kennym i resztą stawki… został z niego wykluczony. Na drugi wyścig kolorowa karawana Moto GP wybrała się do Hiszpanii. W tej imprezie Mamola stanął na najniższym stopniu podium, uległ Robertsowi i Marco Lucchinelli. Klątwa wiecznego drugiego miejsca dopadła go na torze Paul Ricard, wygrał – jak zwykle – Kenny. W Assen nie działo się nic ciekawego, natomiast występ w Belgii na torze Zolder, był ważny. Wtedy to Suzuki i Mamola wyjeździli pierwsze zwycięstwo. Drugi był Marco Lucchinelli (również Suzuki), Kenny dopiero czwarty. W tym momencie wydawało się, że młody wilk dogonił starego wygę i siła ciężkości przelewa się na korzyść Rand’iego. W kolejnych wyścigach górą był Roberts, choć żaden z zawodników nie wygrał. Następne zwycięstwo Mamoli to Silverstone. W Niemczech sezon 1980  dobiegł końca. Randy Mamola zakończył go na drugim miejscu, pierwszy był Kenny Roberts. Fani, eksperci, szefowie Suzuki, a nawet konkurenci, zgodnie twierdzili, że tytuł mistrzowski to kwestia czasu i to raczej bliższego, niż dalszego.

Randy mamola

W sezonie 1981 na czele stawki nie zaszły żadne większe zmiany. Roberts nadal dosiadał Yamahy, partnerem Mamoli w Suzuki był Marco Lucchinelli. Walka o tytuł miała się rozegrać pomiędzy Suzuki, a Yamahą. Bukmacherzy obstawiali, że najbardziej zacięte boje toczyć będą Mamola i Roberts, nie pomylili się, nie przewidzieli jednak tego, że ta walka tak ich zaaferuje, że oboje przegrają mistrzostwo. W sezonie 81 Mamola wygrał dwa wyścigi, w tym inauguracyjny w Austrii, jego największy rywal ustępował mu, choć niewiele. Randy zdobył 94 punkty, Kenny aż o dwadzieścia mniej. Jednak zwycięzcą został Marco Lucchinellim który uzbierał aż 105 punktów i odniósł pięć zwycięstw. Tak czy siak Suzuki wyjeździło dublet i w teamie raczej nikt nie rozpaczał. Randy miał zdobyć tytuł za rok…

Randy Mamola

W 1982 roku ekipa Suzuki załapała sporą zadyszkę. RG500 przestał być mistrzowską maszyną, coraz bardziej odstawał od Yamahy. W owym czasie Honda wprowadziła na tory wyścigowe swoją pierwszą dwusuwową wyścigówkę, o której więcej tutaj. NS500 od początku był świetną konstrukcją i zawodnicy jej dosiadający mocno podgryzali Suzuki, a w krótkim czasie wyprzedzili ekipę z Hamamatsu. Mamola w 1982 wygrał tylko raz, w ostatnim wyścigu, w Niemczech. W klasyfikacji końcowej zajął szóste miejsce. W 1983 roku było lepiej, co prawda nie wygrał żadnego Grand Prix, ale uplasował się na trzecim miejscu w ostatecznej klasyfikacji. Nadszedł czas kolejnych zmian. Suzuki przestało rozwijać swój motocykl i coraz bardziej zadomowiało się w środku stawki. Randy dostał propozycję od wchodzącej na szczyt Hondy, nie mógł z niej nie skorzystać. Rok 1984 to przenosiny do HRC-Honda.

Randy Mamola

NS500 w 1984 roku była już dojrzałą konstrukcją i pretendentką do tytułu. Najgroźniejszym rywalem Hondy była ekipa Yamahy. Najbliższe sezony miały się zapisać w historii jako walka Honda vs Yamaha. Teamy co roku wymieniały się mistrzostwami. Jednym z głównych aktorów tamtych wspaniałych dni stał się Randy, w Hondzie miał jednak sporą konkurencję z Freddie Spencerem na czele, nie mógł jednak lekceważyć Rona Haslama, ale to z Eddie Lawsonem Randy w tym sezonie toczył największe boje. Zazwyczaj jednak trzymał się za nim. Lawson wygrał cztery razy, natomiast Randy trzy. Tylko w czterech wyścigach Mamola był wyżej sklasyfikowany niż Lawson. Ostatecznie Randy zdobył tytuł… wicemistrza. Warto wspomnieć, że na wygranym Grand Prix Holandii Mamola dostał – eksperymentalny wtedy – model NSR 500, który był kolejną ewolucją NS 500. Po udanym sezonie przyszedł czas na kolejny i znowu szansa na tytuł. Niestety przyszedł spadek formy. Udało się wygrać tylko jeden wyścig, reszta sezonu to miejsca w środku pierwszej dziesiątki, wystarczyło na szóste miejsce w klasyfikacji. Pomimo słabych wyników Randy w tym sezonie na torze Misano pokazał, że potrafi uratować się nawet z najgorszej opresji, co zostało uwiecznione tutaj. W 1986 roku przyszedł czas na kolejną zmianę barw. Mamola trafił do Yamahy gdzie miał zawalczyć o wymarzony tytuł.

Randy mamola

W ekipie Lucky Strike partnerował mu Mike Baldwin. Yamah dosiadał jeszcze team Marlboro-Agostini, to właśnie ta drużyna walczyła o najwyższe laury z Hondą. Stawka w owym czasie była bardzo wyrównana. Cztery teamy miały szansę na tytuł. Trzy korzystały z motocykli Yamaha, jeden to fabryczna ekipa Hondy. Mamola i jego partner plasowali się w okolicach trzeciego i czwartego miejsca. Mistrzostwo znowu było po za zasięgiem, o nie bili się Lawson z Gardnerem. Randy wygrał jeden wyścig w Belgii, ostatecznie zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Podczas zimowej przerwy Lucky Strike Yamaha świetnie zbalansował odnowioną YZR500. Sezon 1987 zaczął się w Japonii, Randy wygrał ten wyścig walcząc z Gardnerem. Broniący tytułu Lawson zajął trzecie miejsce i na cały sezon zaliczył spadek formy. Głównymi aktorami został Mamola i Gardner. Panowie nie oszczędzali sobie emocji, ale to Wayne wygrał siedem wyścigów, a Randy tylko trzy. Rok 1987 przyniósł… wicemistrzostwo.

Randy Mamola

W sezonie 1988 Amerykanin podjął bardzo kontrowersyjny krok, po serii sezonów gdzie zawsze był drugi w motocyklu, który mógł mu zapewnić mistrzostwo postanowił związać się ze stosunkowo słabym zespołem, który miał szansę na rozwój, była to włoska Cagiva. Nie da się ukryć, że sprzęt który dostał do dyspozycji był o klasę gorszy niż Yamaha, której dosiadał wcześniej. Cagiva miała w planach się jednak rozwijać. Jako ambitny zespół musiała poszukać lidera, Mamola świetnie wywiązywał się ze swojego zadania. Początkowe starty nie były spektakularne, ale rozwój widoczny był nawet dla laika. Pierwsza część sezonu do seria awarii i nieukończonych wyścigów. W Belgii, która dla Randy’iego zawsze była szczęśliwa, zdobył trzecie miejsce, w Jugosławii czwarte, potem musiał jednak zadowolić się pozycjami pod koniec pierwszej dziesiątki. Następny sezon to jednak katastrofa, nie zagrało w nim nic. Motocykl nie chciał współpracować, atmosfera w teamie nie należała do najlepszych, a rosnące ambicje powodowały tylko frustrację. Tak samo było w następnym sezonie. Był to ostatni rok w barwach Cagivy. W 1991 roku nie startował. Randy wrócił do Yamahy, ale w 1992 roku nie była ona tak mocna jak kilka lat wcześniej. Świeża krew, która dopłynęła do klasy 500 również dawała o sobie znać. Mamola po dwunastu sezonach zdawał sobie sprawę, że jego czas przemija, nie przeciągał nieuniknionego i wraz z końcem roku postanowił zakończyć karierę nigdy nie zdobywając mistrzostwa.

Randy Mamola

Po zakończeniu kariery Randy związał się z Yamahą gdzie dostał robotę testera. Gdy i tą pracę zakończył przyjął ofertę Eurosportu i został komentatorem sportowym, pisał również felietony do pism motoryzacyjnych. Pisząc o tej postaci należy wspomnieć o działalności charytatywnej, którą rozpoczął jeszcze za czasów gdy był czynnym zawodnikiem. W 1986 roku zaangażował się w globalny program Save the Children. Kilka lat później został jednym z założycieli Riders for Health, organizacji skupiającej motocyklistów pomagającym afrykańskim dzieciom. Dziś, po wielu latach od zakończenia kariery, nadal jest ważną postacią w Moto GP, przez wielu uznawany jest za jednego z najlepszych zawodników w historii, trafił jednak w czasy gdy wszyscy jego koledzy byli równie dobrzy jak on. Wszyscy dysponowali równie dobrymi wyścigówkami. Randy wielokrotnie był o włos by zdobyć tytuł mistrzowski, nigdy jednak tego nie dokonał, ale historia pisana jednym śladem już zawsze będzie o nim pamiętać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *