Italian Dream Motorcycle Lucky Legend
3 min readSuzuki Bandit 1200 jest z nami odkąd wyginęły dinozaury. Przez lata wbił się tak w krajobraz, że dziś chyba nie ma na świecie motocyklisty, który nie kojarzyłby tej maszyny. Bandzior zjednał sobie oddanych fanów szeregiem zalet, które w dodatku można otrzymać zawsze za niską cenę. Taki „wół roboczy” wydawać się może kwintesencją nudy, ale każdy kto przerzucił nogę przez zadupek tego Suzuki i ruszył nim w świat wie, że nie jest to motocykl nudny i bezpłciowy. Od niedawna Bandziorki stały się atrakcyjne w środowisku customowym.
Jeszcze kilka lat temu ten model, ze względu na charakterystyczny kształt ramy, nie był uznawany za dobrą bazę do budowy motocykla niestandardowego. Bandit nie chciał być cafe racerem i jeśli mam być szczery nie znam żadnego „coffika” zbudowanego na bazie serii GSF, który wygląda dobrze. Ktoś jednak wreszcie zorientował się, że rama – i zbiornik paliwa – mają taki kształt nie z przypadku, a wynika to z historycznych koneksji. Tak budowano wyścigówki w późnych latach 70-tych i wczesnych 80-tych dopóki nie upowszechniły się grzbietowe aluminiowe kręgosłupy. Bandit jest więc idealnym kandydatem na „wyścigówkę” w klasycznym stylu. Sam silnik ma dość pary by niejednemu „młodziakowi” pokazać miejsce w szeregu, a jego drobne żeberka to gratka dla każdego fana oldskulowych form.
Ekipa Italian Dream Motorcycles wzięła na warsztat GSF-a 1200S pierwszej generacji i zrobiła z niego maszynę, która rozpala zmysły. Informacji o tym motocyklu nie ma niestety zbyt wiele. Motocykl ma uczcić zwycięstwa Suzuki w klasie 500 w latach 80-tych. Jest to hołd złożony takim zawodnikom jak Keny Roberts, Randy Mamola, czy Barry Sheene. Co ciekawe, zmiany względem seryjnej maszyny nie powalają – choć nie jest projekt typu: „odkręć – przykręć”. Rama w zasadzie pozostała oryginalna. Nowy jest wahacz, który pochodzi najprawdopodobniej z nowszych modeli. Przednie zawieszenie to miks potężnych półek i widelca z GSF 1250. Nieoryginalne są felgi – choć nie udało mi się ustalić producenta. Gwoździem programu są oczywiście owiewki. Czacha posiada mały reflektor – co nadaje jej klimatu rodem z wyścigów Endurance. Dół zbiornika paliwa dopasowano do zadupka. Razem tworzą spójną całość. Uwagę zwracają „porozrzucane” tłumiki. Tak wyglądało to w maszynach dwusuwowych, które walczyły na torach w latach 80-tych.
Choć ta kreacja ma nawiązywać do motocykli serii Grand Prix. Dla mnie jednak jest to idealna reminiscencja dawnych superbike’ów. Sprzętów które ścigały się w długodystansowych wyścigach. Historia zatacza więc koło. Bandit czerpał całymi garściami z doświadczeń sportowych firmy Suzuki, każdy kto pamięta tamte motocykle to potwierdzi, a dziś na jego bazie powstają jednoślady, które mają być pomnikiem dla tamtych maszyn.