youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Kilka słów o duszy, motocyklowej duszy.

5 min read
dusza
„Panie kiedyś to były motory, a nie tera sam plastik” – dziś porozmawiamy o duszy, duszy motocyklowej. Będzie filozoficznie. 

Motocykl z duszą – któż z nas nie zna tego hasła? Przewija się ono w marketingowym bełkocie, w rozmowach przy piwie, w ustach wielu z nas. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten kto choć raz nie szukał duszy w mechanicznej maszynie, ale gdzie ona jest? Może ją czasem trzeba przedmuchać, a może naoliwić bo się zatrze? Kiedy przestali robić motocykle z duszą? Który sprzęt jest prawilny i głęboki, a który to zwykły plastik i wymysł księgowych? Jak żyć panie w tym skomplikowanym świecie gdy jesteś true bikerem i nie splamisz się motocyklem bez duszy? Kubuś – Jabok czyli ja, tworzący tę stronę, opowiem jak to widzę – z góry uprzedzam, że może być kontrowersyjnie.  Zacznijmy… od historii. 

W 1885 Gottlieb Daimler otrzymał patent na silnik spalinowy tak zaczęła się historia motoryzacji. Dwa lata później (jeśli dobrze pamiętam) złożył pierwszy pojazd. Był to drewniany motocykl tak ten gość, który jest założycielem (w dużym uproszczeniu) firmy Mercedes-Benz. Czy jego sprzęt miał duszę? To nawet nie był rower z silnikiem, to była dwukołowa riksza, a ten nobliwy pan raczej na dzisiejszym zlocie by się nie odnalazł, ale to on dał nam motocykle! Szacun panie Daimler.  Idźmy dalej. Gdy miałem 15 lat w moje ręce wpadła książka Witolda Rychtera: „Moje dwa i cztery koła”. Pan Witold opowiada tam historię swojej motoryzacyjnej pasji, wspomina czasy rajdów i wyścigów na drewnianym owalnym torze. Jeden rozdział poświęcony jest wyścigowemu Indianowi z wielkim jednocylindrowym silnikiem. Jak na dzisiejsze standardy ten sprzęt wygląda jak rower, zresztą brakowało mu nawet hamulców, pewnie dlatego trup w tamtych czasach ścielił się gęsto. Nie sądzę by pan Rychter wpisał się w dzisiejszy obraz motocyklisty. Nie pozował na outsidera, nie robił z siebie twardziela. Był zawodnikiem motocyklowym, a na co dzień mężem i ojcem. Czy jego Indian miał duszę? Soihiro Honda, tak to ten facet, który stworzył najbardziej fascynującą markę świata. Markę, której nienawidzę i którą kocham jednocześnie. Panie Soihiro był pan geniuszem, ale czy pana maszyny miały duszę? Przez lata posądzaliśmy pana sprzęty o bycie kopią, ale kopią czego? Angielskich maszyn, amerykańskich, czy jakich? Tutaj pora na dygresję. Wiecie, że Laverda tworząc swój flagowy model skopiowała Hondę CB77 (zwaną też Hondą 305) powiększyła i wprowadziła do produkcji. Opierała się na tym modelu do końca swych dni. Dziś Laverda 750 SFC, czyli de facto kopia Hondy, to sprzęt który fani klasyki kochają miłością nieskończoną (ja również). Koniec dygresji. Soihiro Honda pojawił się pod koniec lat 50-tych na wyspie Man i zachwycony wyścigiem obiecał sobie, że kiedyś jego motocykl tam zwycięży… dziś Hondy są najbardziej utytułowanymi motocyklami w tej imprezie. Pamiętajcie, warto mieć marzenia – i nie jest gówno gadka jakiegoś internetowego kołcza. Teraz wyobraźcie sobie taką sytuacje. Jesteście szefem działu sportu najstarszej firmy motocyklowej na rynku, są lata 70-te, a wasze motocykle przegrywają na własnym podwórku z obcą konkurencją. Szefostwo chcę wam zamknąć dział, a wy heroicznie walczycie o utrzymanie z okrutną korporacją, wreszcie wpadacie na pomysł pobicia rekordu prędkości i stawiacie wszystko na jedną kartę. Ostatecznie się wam udaje pobić wspomniany rekord, wasz dział się utrzymał, a dwa lata później pod waszym okiem inżynierowie konstruują najbardziej utytułowany motocykl sportowy w historii. Opowieść jak z amerykańskiego filmu nie? Tak, bo historia działa się w USA i dzięki niej mamy Harley’a-Davidsona WR 750. Tylko czy on miał duszę? Ile mógłbym takich historii przytoczyć? Wiele!. Mam jedną, całkiem niestarą. Jest koniec lat 80-tych, młody silnikowiec zatrudniony w firmie Ducati prezentuje pomysł na lekki, nowoczesny, chłodzony cieczą silnik do flagowego sportowego jednośladu, który ma się narodzić w niedługim czasie. Szef działu silników twierdzi, że sprzęt młodego inżyniera jest przesadzony i zbyt skomplikowany. W zamian oferuje silnik, który obiema głowicami tkwi w poprzedniej dekadzie, jest ciężki i przestarzały. Młody silnikowiec się nie poddaje i tworzy szkice swego pomysłu w opozycji do bezpośredniego przełożonego. Ostatecznie to młody inżynier wygrywa i jego pomysł dostaje akceptację prezesa. Wiecie o jakim silniku mowa? O silniku Desmoquattro, który pracował w Ducati 916, bez wątpienia najważniejszym motocyklu sportowym lat 90-tych. Ale czy ono miało duszę? Nie było tradycyjne, było wręcz… rewolucyjne. Koniec lat 90-tych trwa batalia o 300 km/h… znamy tę historię – nie będę się powtarzał. Czy Hayka, ZX12R i CBR1100 XX to klasyki? Paaanie to plastik jest przecie. Nuda! Kiedyś to motory były! METALOWE! Tak na koniec – Ivano Beggio (zmarły w tym roku) wiecie kto to? Nie? Już tłumaczę, to facet, który wprowadził Aprilię do grona producentów najszybszych motocykli. Jeszcze w latach 90-tych ta firma kojarzyła się z motorowerami i 125-tkami. Dziś RSV4 wygrywa porównania motocykli sportowych klasy 1000. To wszystko dzięki uporowi jednego człowieka – Ivano Beggio.

Dobra gościu, ale po kiego grzyba ty to piszesz? No to teraz teza końcowa. Coś wam zdradzę – motocykle nie mają duszy! ????? Jednoślad to tylko zbiór śrubek, plastiku, aluminium i stali. Co więc kocham w tym wszystkim, skoro to takie przyziemne? Motocykle to historia, a ją tworzą ludzie, bez nich wszystko byłoby bezbarwne nieważne i niepotrzebne. Wczujmy się w historię ludzi, którzy tworzyli to wszystko. Wiecie co mnie jara w moim olejaku? To, że siadając na niego mam między nogami historię czterdziestu lat doskonalenia koncepcji, historię ambicji i walki o jak najlepsze wyniki, o wydajność. Gdy patrze na Moto Guzzi V11 czuje pożądanie, nie dlatego że mam przed sobą sprzęta z duszą, ale dlatego,że mam przed sobą ambicję jego twórców, To ludzie tworzą to wszystko. Czy wyścigówka Marc’a Maqueza ma mniej duszy niż MV Agusta Giacomo Agostiniego? Nie! Czy wyścigowy Junak Roberta Kopca ma mniej duszy niż Turbo Gixer Adama Gutkowskiego? Czy jeden ma większy monopol do bycia sportowym? Nie! Robert stworzył dzieło oparte na naszej rodzimej historii, Adam chce przekraczać granice żyłując do granic możliwości japońską technikę, to oni wkładają duszę w swoje motocykle tak jak robił to Ivano Beggio, Soihiro Honda. To ludzie tworzą historię, a nie jakaś dusza. Bez ludzi motocykle to tylko zbiór blachy,aluminium i plastiku. Pamiętajmy o tym.

5 thoughts on “Kilka słów o duszy, motocyklowej duszy.

    1. Pomijam fakt, że poloniści określenie „motor” uznają za poprawne, bo sam go nie lubię. Nie wiem czy zauważyłeś, ale zdanie to jest wzięte w cudzysłów i forma ta jest tam użyta celowo dla podkreślenie wydzwięku tej hipotetycznej wypowiedzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *