1994 Suzuki GSX-R Yoshimura Replica
2 min readStereotypowy użytkownik ścigacza to dwudziestokilkuletni „dresik” w klapkach, bądź adidasach, śmigający 200 Km/h po miejskich obwodnicach. Niewątpliwie zdarzają się i tacy delikwenci, ale użytkownicy sportowych sprzętów, wbrew pozorom, nie są samobójcami, ani drogowymi terrorystami. Rozwój motocykli (jak i każdej dziedziny motoryzacji) kreują własnie sprzęty o najwyższych osiągach, to one przesuwają granicę w rejony, o których do niedawna nikomu się nie śniło. Niestety jest też ciemna strona tej gonitwy za prędkościąv- tego typu maszyny bardzo szybko się starzeją i stają się nieatrakcyjne. Pierwszy prawdziwy ścigacz to Suzuki GSX-R 750 z 1985 roku dziś nie wygląda zbyt atrakcyjnie dla pogromców torów wyścigowych. Są jednak ludzie, którzy mają wielki sentyment do tych maszyn gdyż w młodości ścigali się nimi. Kimś takim jest wuj Patricka Sautera pewnego Niemca, który lubi grzebać w motocyklowym żelastwie.
Postanowił on przypomnieć krewnemu dawne czasy. Wstępny plan zakładał kupno modelu z 1985 i ubraniu go w torowe ciuszki w barwach Yoshimura Suzuki Racing. Niestety okazało się, że oryginalny model jest ciężki do zdobycia i dość drogi. Trzeba było zmienić strategię. Za zawrotną sumę 700 euro Patrick zakupił „Gixerę” z 1994 roku. Sprzęt nie był w najgorszym stanie, choć lata eksploatacji wyryły na nim kilka widocznych bruzd. Nie było to wielkim problemem gdyż wszystkie plastiki wylądowały w śmietniku. Nowe zostały zakupione w Stanach Zjednoczonych. Wyprodukowała je firma Airtech Streamlining. Owiewki zostały pomalowane na biało (oryginalną biel Suzuki) następnie naniesiono na nie grafiki teamu Yoshimura Suzuki.
Cały układ wydechowy firmuje oczywiście Yoshimura. Felgi pomalowano na złoto, a to jak wiadomo zawsze wygląda kozacko. Układ jezdny został doprowadzony do perfekcji, wiec sprzęt ten jest nawet dziś dość szybki. Maszyny torowe nie posiadają oświetlenia, ale i z tym Patrick sobie poradził. Umieścił w owiewce mały soczewkowy reflektor. Z tyłu ukrywa się diodowa lampa. Jest też miejsce na tablice, które w Niemczech mają rozmiar kanionu Colorado.
Cała przebudowa kosztowała 2500 Euro (wraz z motocyklem) nie jest więc to zawrotna kwota, nawet jak na polskie warunki. Wuj Patricka może poczuć się jak za dawnych lat na tej Gixerze, a oglądacze przypomnieć sobie jak wyglądały sprzęty sportowe gdy większość ich współczesnych użytkowników wchodziła pod stół na stojąco.