Aprilia RS457 2024
3 min readJeśli chcecie znać wszystkie nowości, jakie pojawiają się na rynku, to nie opierajcie się o tę stronę. Ja mam zaskok tak średnio z tygodniowym opóźnieniem. Myślę jednak, że mam pewien atut, którego często nie widzę u kolegów. Staram się nie przepisywać marketingowego bełkotu. Jak ktoś robi newsa, to musi działać szybko, wtedy najprościej powielić to, co stworzył producent. Ja mam w nosie czy będę pierwszy. Dlatego opisuję Wam pierwsze wrażenia. Oczywiście na bazie zdjęć i materiałów, ale jeśli podzielacie mój skrzywiony stosunek do jednośladów to zapraszam. Aprilia RS457, czyli atak na klasę średnią-niższą.
Kiedyś były piękne czasy. Mieliśmy litrowe superbike’i, ostre czterocylindrowe sześćsetki. Wszystko było jasne i klarowne. Dziś sześćsetki umarły i nie żyją. Ostatni Mohikanin to Kawasaki ze swoim ZX-6R. Obecnie klasę średnią przejęły motocykle dwucylindrowe o pojemności ok. 700 ccm. Chyba najciekawszym przedstawicielem nowej fali jest Aprilia RS660. Sprzęt, który w tabelkach nie zachwyca, tutaj dwudziestoletnie czterocylindrowce z Japonii górują w prawie każdym aspekcie. Siłą włoskiej maszyny jest jednak balans pomiędzy sportowym charakterem, a przydatnością na co dzień. Swoje dodaje agresywna i nowoczesna stylistyka. Mnie się RS660 bardzo podoba, chociaż rzędowy dwucylindrowiec to nie jest mój ulubiony układ motocyklowego silnika.
W czasach gdy średnia klasa mięknie, to średnia-niższa zdaje się być coraz bardziej agresywna. Chyba jeszcze nikt tego zjawiska nie dostrzegł. Nie żebym na ten stan narzekał. Kawasaki wjechało z modelem ZX-4R, który ma cztery gary i spogląda jednoznacznie w stronę sportu. Maszyna zastąpiła miałkie Kawasaki 300. Teraz Włosi wchodzą z RS457 i choć reprezentuje on inną szkołę, niż Japończycy, to trzeba przyznać, że kompromisów tu niewiele. Po za jednym, motocykl musiał ugiąć pod legislacją, żeby dostępny był dla jeźdźców nie posiadających pełnego prawo jazdy kategorii A.
W przypadku maszyn tłamszonych przepisami ważne jest jedno – rezerwy. Jedne firmy budują tego typu modele najtaniej jak można i bez większego problemu spełniają przepisy. Drugie „blokują” konstrukcje mające spory potencjał. RS457 wydaje się sprzyjać tej drugiej szkole. Mamy na pokładzie solidną aluminiową grzbietową ramę, której sztywność wspomaga silnik. Jednostka napędowa to najprawdopodobniej pomniejszona „dwójka” z modelu 660. Na hamowni maszynownia powinna generować 47,5 KM. Jest to maksymalna wartość jaką dopuszczają przepisy. Czy jest potencjał na więcej? Myślę, że tak, choć pewności nie mam.
Ile to, to waży? 175 włoskich (hinduskich) kilogramów w stanie gotowym do jazdy. To tak 20 kg mniej jak moje Ducati. Chociaż ja wciąż walczę o obniżenie masy. Czy to dobry wynik? Moim zdaniem tak, wciąż musimy pamiętać, że jest to drogowy jednoślad z pełną elektroniką i katalizatorem. Widelec pracuje w systemie USD i ma 41 mm średnicy. Hamulce na pierwszy rzut oka mogą wzbudzać lekki zawód. Na przednim kole pracuje tylko jedna tarcza o średnicy 320 mm i zaciski ByBre, czyli budżetowa marka Brembo. Na szczęście felgi mają prawilny rozmiar siedemnastu cali, co wieszczy duże możliwości wyboru opon. Z tyłu mamy aluminiowy wahacz i centralny amortyzator. Jest też obowiązkowy ABS i tryby jazdy.
Aprilia RS457 będzie produkowana w hinduskich zakładach Piaggio. Zaprojektowano ją jednak w całości w Noale. Trzeba przyznać, że styliści się spisali. Ta kruszynka wygląda agresywnie i nowocześnie. Aluminiowa rama wyróżnia ją spośród konkurencji i daje nadzieje, że fani śmigania po torze będą mieli świetną bazę do dalszego rozwoju. Moc niespełna 50 KM nie porywa. Musimy jednak mieć z tyłu głowy, że przepisy są nieubłagane i wcale nie jest to współczesny wynalazek. Maszyny o pojemności 400 ccm sprzed trzech dekad zmagały się z podobnym problemem. Myślę, że wraz z Kawasaki ZX-4R to właśnie Aprilia będzie najostrzejszą dziewczyną na imprezie. Wolicie japońskiego screamera czy intrygującą Włoszkę?