Mój top 5 – Yamaha
6 min readKontynuując mój cykl „topów”, czyli pięciu najlepszych modeli dla danej marki według mnie, dziś postanowiłem przyglądnąć się producentowi fortepianów, motocykli i silników F1. Co ciekawe, z Yamahą będę miał największy problem. Ta firma od wczesnych lat 70. do tak mniej więcej 1985 roku, była jak swoisty dr Jekyll i jego alter ego Mr Hyde. Jeśli zaglądnęlibyście do salonu Yamahy w 1976 roku, to szukając szybkiej maszyny ze sportowym zacięciem, wyszlibyście z kwitkiem i powędrowalibyście do salonu Kawasaki po model KZ1000. No przynajmniej ja bym tak zrobił. Nawet pierwszy duży czterocylindrowiec odżegnywał się od „superbike’ów” tamtych lat, a celował w rejony mocno turystyczne. Nie ma w tym nic złego, po prostu Yamaha, trochę na własne życzenie, wypisała się z pierwszego aktu japońskiej rewolucji motocyklowej. Przynajmniej na drogach publicznych. Zupełnie inaczej sytuacja miała się w sporcie. To Yamaha zdetronizowała MV Agustę w Moto GP. To Yamaha stworzyła potwora w postaci TZ750. Cała dekada lat 70., 80. i 90. upłynęły Yamasze jako pierwszej sile w wyścigach prototypów. Najpierw toczyła boje z MV Agustą, potem z Suzuki, potem z Suzuki i Hondą. Często wygrywając z każdym z tych przeciwników. Znacie moje podejście, ja lubię dawne wyścigi i to będzie chyba pierwszy tekst, gdzie będzie pięć wyczynówek.
Yamaha YZR500 (0WC1)
W jednym z tekstów o tej maszynie przeczytałem, że była to najładniejsza wyścigówka klasy 500 w historii. Nie wiem czy tak jest. Wyczynowy jednoślad ma być przede wszystkim skuteczny, a potem ewentualnie ładny. 0WC1 to sprzęt efektowny i topowy w swoich czasach. Życie prototypów nie jest zbyt długie. Co prawda, jak prześledzimy rozwój wyścigówek, to z reguły mamy do czynienia z ewolucją, a nie rewolucją. Firmy jednak oznaczają bardzo często coroczne modele nowymi kodami. 0WC1 ścigał się w 1990 roku. Jego najsłynniejszym użytkownikiem był Wayne Rainey. Zdobył na tym biało-czerwonym potworze swoje pierwsze mistrzostwo świata. W tamtych latach Yamahy były uznawane za bardzo krnąbrne i narowiste. Rainey wspominał, że w dużej mierze w tamtym okresie zajmował się nie tyle ściganiem, co poskramianiem YZR, a przy okazji był najszybszy. Widlasty czterocylindrowy dwusuw generował 150-155 KM, moc się różniła ze względu na różne tory wyścigowe, ważył przy tym ok. 150 kg. Jeśli dodamy do tego niezwykle agresywną geometrię podwozia, to nie ma się czemu dziwić, że każdy Yamahę uważał za jeżdżące narzędzie do sprawiania sobie krzywdy.
Yamaha FZR750 (0W74)
Rok 1985 okazał się przełomowy dla światowych rynków motocyklowych. Wtedy to debiutował model Suzuki GSX-R 750, pierwszy wielkoseryjny jednoślad skupiony tylko na osiągach i nie posiadający turystycznego odpowiednika. Do tamtej pory tylko europejskie manufaktury oferowały coś takiego za często zbyt duże pieniądze. Suzuki dało ludowi sportowe osiągi i tego mu nikt nie odbierze. Dziś niewielu pamięta, że na tym samym salonie zadebiutował model FZ750. W założeniu twórców miał być tym, czym stał się „gixer”. Problemem FZ-ty był za mały radykalizm. Nie odbierał jednak nikt punktów jej silnikowi. Dwudziestozaworowiec chłodzony cieczą był niezwykle nowoczesny i miał ogromne rezerwy. W 1985 roku na tory wyścigowe wyjechał FZR750 0W74. Radyklany sprzęt, który rzucił rękawicę Hondzie RVF750 RC30. 0W74 miał silnik z FZ750, wyczynowej wersji generował on 135-140 KM (zależenie od specyfikacji), posiadał grzbietową ramę Deltabox, wywodzącą się z Moto GP, potężny wahacz i szerokie opony. To był skok jakościowy dla Yamahy, a co ciekawe nie powstał on na drodze ewolucji, jak u Hondy, a raczej rewolucji. Wzięto najlepszy drogowy silnik, jaki był w ich posiadaniu i wyczynową ramę. Wyszło genialnie. Szczególnie na scenie endurance Honda i Yamaha toczyły zacięte boje. No i rzecz najważniejsza – spoglądnijcie na tę owiewkę. Cudowna jest.
Yamaha FZ750 Ténéré
Dziś z rajdem Dakar kojarzy nam się głównie KTM i BMW. Tak naprawdę to jednak Yamaha w pierwszych edycjach grała pierwsze skrzypce. Model XT500 dzierży tytuł pierwszego zwycięzcy tej imprezy. Z czasem jednak z maratonu dla zapaleńców Dakar stał się poligonem doświadczalnym i miejscem wyścigu zbrojeń. Byli tacy, którzy narzekali na profesjonalizację pustynnych zmagań, ale moim zdaniem był to świetny rozdział w historii pisanej jednym śladem. Dzieckiem szukania granic stała Yamaha FZ750 Ténéré motocykl dziś zapomniany. Nie bez przyczyny. Okazał się po prostu beznadziejny. Pomysłodawcą tej rajdówki był Jean-Claude Oliver prezes firmy Sonauto, a także w tamtym okresie, czynny zawodnik. Przy pomocy inżynierów Yamahy, zbudował on tę maszynę dla siebie. Czterocylindrowy silnik pochodzący z drogowego modelu FZ, w pustynnym wydaniu został odprężony, miał 94 KM. Nie przeszkadzało mu to być najsilniejszym w stawce. Z danych, do których dotarłem, wynika że motocykl posiadał dwa zbiorniki paliwa o łącznej pojemności 62 litrów. Olivier wystartował tym potworem w 1986 roku, zajął jednak dopiero dwunaste miejsce. No cóż, może nie była konkurencyjna, ale przynajmniej dużo paliła i była za ciężka.
Yamaha YZF-R7
W 1999 roku na tory pucharu WSBK wyjechał „najbardziej wyrafinowany motocykl klasy 750”, tak przynajmniej go opisywano. Tutaj wielbiciele Hondy RVF750 RC45 mogą się nie zgodzić. Ja tego sporu nie mam zamiaru rozsądzać. Wspomnianą maszyną była YZF-R7. Na pewno R7 to najbardziej zaawansowana bestia z trojaczków Kunihiko Miwy. Jak przystało na motocykl pomyślany od początku jako wyścigówka, 750. miała być nośnikiem technologii i poligonem doświadczalnym. Z tej roli wywiązała się koncertowo o czym świadczą legendarne już dziś modele YZF-R6 i YZF-R1. Były to pierwsze seryjne sportowe Yamahy, które osiągnęły tak wysoki status wśród użytkowników i wdarły się pomiędzy ród „gixerów”, „firebladeów” i „ninji”. Nietypowo dla Yamahy, na torach wyścigowych wielkich sukcesów nie było. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że YZF-R7 miała pecha. Po pierwsze, trafiła do WSBK, gdy stawka była prawdopodobnie najmocniejsza w całej historii tego pucharu, a po drugie, stała się ofiarą afery dopingowej z Noriyuki Hagą. Potem zmieniono przepisy i jej byt nie był już niczym uzasadniony. Całą jej historię poznacie tutaj.
Yamaha TZ750
To jest najgorętsza Yamaha w historii. Przynajmniej w moim rankingu. Dodatkowo najseksowniejsza. TZ750 występowała w wielu wersjach owiewki, mnie podoba się w tej najwcześniejszej, widocznej na zdjęciu. Był nawet dirt tracker na jej bazie, pozbawiony całkowicie ochrony przed wiatrem. Powoził nim Kenny Roberts i niszczył konkurencje do tego stopnia, że zakazano jego używania. W ramie tych wyścigówek pracował rzędowy czterocylindrowy dwusuw, który w dużej mierze powstał przez złączenie dwóch jednostek napędowych z TZ350. Pierwsze egzemplarze miały 700 ccm pojemności i 90 KM, Szybko jednak powiększono ją do 750 ccm. Rozpoczął się też wzrost mocy. Oficjalnie późne modele miały 120 KM przy 152 kg masy własnej. Przypominam, że TZ-tka powstała w latach 70.. Chociaż kariera oficjalna kariera tej maszyny zakończyła się wraz z zamknięciem pucharu Formula 750, to ścigała się ona do późnych lat 80.. Prywatni zawodnicy przekraczali wartość 150 KM, co pozwalało na rozpędzenie się do 300 km/h.
Wielu fanów marki na pewno nie znajdzie tutaj swoich ulubionych modeli. Ja uwielbiam Yamahę za jej wyczynowe wcielenie, a formuła ta sprawia, że muszę wyciągać top of the top, każdej marki.
Aha, a co z Virago, które jest na zdjęciu tytułowym? Ona jest wspaniała i ponadklasowa.