WFE M50 „Osa” 2023
4 min readMam nadzieję, że trafiliście tutaj z mojego clickbaitowego postu, który umieściłem na Facebooku. OSA powraca!!! Cieszycie się? Ja obserwuję z dużym zainteresowaniem. Jeśli w słusznie minionym okresie PRL-u powstał jakiś naprawdę ładny i ciekawy jednoślad, to była nim właśnie WFM M50 „Osa”. Konstruktorzy: Krzysztof Brun, Jerzy Jankowski i Tadeusz Mathia działali w warunkach ciągłego niedoboru i w okresie, gdy naszą częścią świata rządzili tacy zwyrodnialcy jak Stalin bądź Bierut, a więc, niekoniecznie mogli tworzyć bez stresu pojazd transportu indywidualnego. W dodatku dość skomplikowany, jeśli spoglądniemy na jej siostrę, czyli WFM M06. Nie będę się rozwodził nad walorami technicznymi oryginalnej Osy, bo miała ona sporo problemów w tej materii. Choć na torze FSO pobiła rekord ciągłej jazdy, a i na Sześciodniówce nieźle sobie radziła.
Dla mnie Osa zawsze wyglądała genialnie. Co prawda brak jej powabu i lekkości włoskiej Vespy, ale może dlatego ma swój styl. Widać, że twórcy tej sylwetki się chciało i dbał o detale. Spoglądnijcie na te chromowane kratki tu i ówdzie. Do tego listwa na błotniku. Kremowo-czerwona kompozycja kolorystyczna. Przednia i tylna lampa. Nawet opasła kanapa nie gryzie się z całością. Nie ukrywam, że mógłbym jeździć.
A gdyby tak zbudować współczesną odsłonę tej całkiem niezłej (pod względem stylistycznym) maszyny? Piotr Krzyczkowski postanowił coś takiego zrobić. Efekt widzicie na zdjęciach. Wiem, że teraz się obudzi wielu malkontentów. Ileż to mieliśmy już „powrotów” tego typu. New Warsaw, New Polonez, New Syrena i pewnie jeszcze o czymś zapomniałem. Wszystko to przeminęło i bardzo dobrze. Czy ten projekt się uda? Nie wiem, ale moim zdaniem ma całkiem spore szanse na realizację i produkcję.
Kim jest Piotr? Pogrzebałem trochę w Internecie i coś tam znalazłem. Ten jegomość ma na koncie elektryczny motocykl o nazwie Falectra. Jest to lekka maszyna, która powstaje na drukarce 3D. Z jednego z artykułów dowiedziałem się, że licencja na Falectrę została częściowo sprzedana „jednemu z wiodących producentów ogniw bateryjnych” i że obecnie jest to przedsięwzięcie polsko-amerykańskie. Oprócz tego, Piotr współtworzył projekt 911 Garage, który polegał na zbudowaniu restomoda na bazie Porsche 911. Napędem miał być silnik elektryczny. Referencje wydają się więc całkiem spore, chociaż ja nie jestem w stanie sobie wyobrazić klasycznego Porsche bez silnika spalinowego.
W pewnym sensie podwaliny pod nową Osę stworzyła żona Piotra, która potrzebowała lekkiego jednośladu do miasta. Mniej więcej w tym samym okresie Piotr poznał Włodzimierza Gąsiorka, który jest właścicielem praw do marki WFM. Pomysły młodego inżyniera bardzo mu się spodobały. Osa dostała zielone światło. Myślę, że zdążyliście się już domyśleć, ale muszę o tym napisać. WFE Osa M50 jest elektryczna. No i mam wrażenie, że to jej największy plus.
Radosny terkot dwusuwa na pewno ma swój niepowtarzalny klimat, ale jeśli chcemy produkować współczesny użytkowy sprzęt do miasta, to może faktycznie powierzyć napęd silnikowi elektrycznemu? Podobnie działają Włosi ze swoją Vespą Elettrica. Jednak nie tylko oni. Czesi również wskrzesili swój ikoniczny skuter, Cezet Typ 506, i jest on pędzony ekologicznym (bo z elektrowni atomowej) prądem. Niewątpliwie takie rozwiązanie mocno upraszcza konstrukcje pojazdu i proces jego homologacji. Współczesne baterie już na tyle dają radę, że po mieście można się bujać bez większego stresu. Moment obrotowy elektryka zawsze robi robotę. Polecam spróbować wszystkim sceptykom.
Jest ładna, świetnie łączy współczesność z estetyką lat 50.. No dobra, ale jak jeździ? Osa jest klasyfikowana jako motorower, ma więc skromną moc 3 kW. Deklarowana prędkość maksymalna to 45 km/h. Osa pozwala więc na jazdę z kategorią AM, czyli dawniej Kartą Motorowerową. Zasięg ma się kształtować w przedziale 75-150 km. Ta druga wartość zdecydowanie daje radę. Osa nie zapewni więc jakichś ponadprzeciętnych przyspieszeń, ale mam nadzieję, że spod świateł, będzie dawać radę. Z uwagi na jednostkową i ręczną produkcję ma kosztować ponad 30 tysięcy złotych. Sporo, nie mam zamiaru zaprzeczać. Dla kogo to jest? Dla majętnych z wielkich miast, lubiących styl wintydż, jednak nie chcących używać przedpotopowych oryginałów, gdzie brud za paznokciami to standard. Nie mam zamiaru nikomu robić z tego wyrzutu. Ja uwielbiam ciężkie życie z moimi sprzętami, które dają masę radochy, żyją dzięki mechanicznemu serduchu, czasem się psują, albo wymagają obsługi. Jestem pasjonatem, który te wszystkie wyrzeczenia znosi, a może wręcz ich pożąda. Wy – czytelnicy – pewnie macie podobnie jak ja. Nowoczesny klient chce jednak móc posłuchać Spotify i polatać po modnych miejscach na stylowej maszynie. Nie ma w tym nic złego, a współczesna Osa może być dla niego. Ja chciałbym trochę więcej mocy. Tak z 20-30 kW, wtedy byłby to miejski zabijaka. Na każdych światłach pole position. No ok, rozmarzyłem się.
Panie Piotrze. Kibicuję! Choć nadal jestem krytyczny!