Black Sheep Garage – firma zrodzona z pasji.
6 min readCzy ten tytuł jest trywialny? Oczywiście, ale czasem nie warto silić się na wyrafinowane frazy, gdy pewne rzeczy można opisać bardzo prosto. Zacznijmy jednak od samego początku, czyli od tytułowej pasji. To ona często bywa motorem naszych działań. Może się ona zrodzić w wieku dojrzalszym, ale często dzieje się to, gdy jesteśmy młodzi. Nie ma co ukrywać, że ogromny wpływ na nastolatka ma otoczenie w jakim się obraca. Nie inaczej było w tym przypadku. Historia głównodowodzącego BSG od dziecka toczyła się wokół motoryzacji i motocykli. Dziadek woził go w wózku bocznym, babcia na zbiorniku motocykla. Jeździł również ojciec. Nie mogło być więc inaczej w przypadku Bartka. Tutaj mała dygresja. Ze mną było podobnie, choć w mym przypadku motocykli było mniej, a więcej ciężarówek i taksówek. Wróćmy jednak do Żywca.
Bartek, jak każdy przykładny chłopak, po szkole średniej poszedł na studia… gdzie rysował zadupki do customowych sprzętów. Mniej więcej w tym samym czasie postanowił zrealizować swoje marzenia o customowej stajni. Stał się więc jednocześnie budowlańcem, budowniczym motocykli i studentem. Doba nie jest z gumy, czasu brakowało, a to zmusiło go do wybrania priorytetów. Zwyciężała pasja. Tak narodziło się Black Sheep Garage.
Po pierwszym wypadzie ze studiów wrócił tam jeszcze dwa razy. Za każdym kolejnym, Black Sheep Garage się rozwijał. W 2015 roku miał już jedno pomieszczenie dla swojego warsztatu. W 2018 pojawiło się drugie. Musiał tam zrobić remont i aranżację godną jego wizji. W międzyczasie tworzył się pierwszy poważny projekt, czyli Monster widoczny na zdjęciu powyżej. Zamiast teorii wyuczonej na uczelni, wolał skupić się na praktyce. Formowanie metalu, karbonu czy laminatu. To kierunek, w którym chciał rozwijać. Jak mawiał mój majster w zawodówce: „nic na siłę, wszystko młotkiem”… wróć! „Praktyka czyni mistrza”. Chociaż o tym młotku też mówił. Nie wiem czy istnieją jakieś podręczniki do przerabiania motocykli, ale chyba nie, więc tutaj siła drugiego powiedzenia mojego majstra jest ogromna. W dzisiejszym świecie, gdzie prawdziwe rzemiosło jest na wymarciu, tego typu postawa jest bardzo nietypowa, tym bardziej należy docenić wolę. Bartek wszystko tworzył sam: motocykle, pomieszczenia do pracy i rozgłos, który jest konieczny, gdy chcemy ludziom sprzedawać przerobione jednoślady.
W tym momencie docieramy do końca roku 2019. Wtedy to poznałem się z Bartkiem, a było to tak. Po nabyciu Ducati zacząłem się bardziej interesować klasycznymi sprzętami z Borgio Panigale. Moją uwagę przykuł czerwony Super Sport, którego zobaczyłem na grupie Cafe Racer Club Poland. Skomentowałem, że kozak maszyna. Bartek odpisał. Początkowo konwersacja toczyła się na grupie. Potem na messengerze. Opisałem mu problemy jakie miałem z ST-ekiem. Nie było to nic poważnego, sprzęt był po prostu zastany. Warto tutaj zaznaczyć, że pisaliśmy do siebie z prywatnych profili. Bartek nie wiedział, że ja jestem twórcą youngtimerbike.pl, które to już jakąś publiczność wtedy zdobyło.
Zatrzymajmy się przy Ducati, którym Bartek mnie kupił. Jak na ironie, o tej maszynie nie rozmawialiśmy wiele, więc to co teraz napiszę, to po prostu mój odbiór tego projektu. Nie wiem czy będzie on zgodny z wizją jego twórcy, no ale, muszę to opisać. Widoczny powyżej 750 SS ujął mnie puryzmem i czystością formy. Jest to esencja klasycznego Ducati. Przede wszystkim, Bartek nie poszedł w stronę cafe racera, co kilka lat temu było wręcz wizjonerskim podejściem. Zamiast tego, zaakcentowano tutaj późne lata 80. i wczesne 90. Co się wtedy działo na rynku? Radykalizacja! Skokowa poprawa wydajności układów jezdnych i hamulców. Do tego poprzednia epoka widoczna była w silnikach, gdzie chłodzenie powietrzem nikogo nie dziwiło.
Ten projekt jest esencją przełomu lat 80. i 90.. Przeróbki pozornie są tutaj niewielkie, ale trafione z chirurgiczną precyzją. Zadupek z Superlighta jest obfity jak pupa latynoski, ale podobnie seksowny. Rama w delikatnie innym odcieniu niż karoseria jest jak wyzywająca bielizna. Czarny silnik dla kontrastu, polerowane trójramienne felgi – evergreen z tamtej epoki. No i wisienka na torcie. Najpiękniejsze tarcze hamulcowe w historii tarcz hamulcowych. Uwielbiam je. Mam takie w swoim motocyklu i choćby się zwichrowały, to nie wymienię ich, bo już takie są niedostępne. Owiewka bikini ma tylu zwolenników co przeciwników. Nadaje ona jednak drogowego charakteru całości. Ten Ducat to sprzęt, na który chcesz wskoczyć i śmigać po winklach, a całość wycieczki zakończyć w fajnej knajpie przy dobrej kawie. Nie jest to szybka maszyna, ale musi być ogromnie emocjonująca.
W 2020 roku zrealizowaliśmy wspólnie pierwszy projekt, czyli Yoshimura Tribute. Nie będę Wam go tu opisywał, bo znacie go na wylot. Od tamtej pory jestem z Bartkiem bez przerwy na łączach. Często piszemy o tym, co nas kręci. Od dawna więc znałem jego plany. Black Sheep Garage zmienia profil działalności na sprzedawanie gotowych motocykli zbudowanych według tego, jak widzi je autor, czyli bohater tego tekstu. Ten krok motywuje pewną odskocznią, realizacją własnych pomysłów od początku do końca i chęcią powrotu do korzeni, gdzie terminy nie gonią, a dusza twórcy może zostać wyrażona między przednim kołem, a tylnym.
Na zakończenie klienckich projektów, jeszcze przed podjęciem decyzji, udało mi się namówić BSG, na ostatnią kreację. Chociaż, chyba tutaj się oboje wzajemnie nakręciliśmy. Kandydatem do zabawy stanie się bezwartościowe Ducati. Nie ukrywam, że pomysł ten chodził mi po głowie od dawna, ale swoje trzy grosze dołożyła piękna przewrotka tej wiosny, która zniszczyła wszystkie owiewki. Na szczęście nic innego nie ucierpiało. Skoro więc plastiki są do wymiany, to zamiast je naprawiać, założymy akcesoryjne z 900 Superlight w wersji torowej. Chciałbym nawiązać do wyścigówek Battle of Twins, gdzie rywalizują ze sobą dwucylindrowe maszyny. Często są to właśnie Ducati z Desmodue. Zanim pojawiła się pierwsza Multistrada, dużym powodzeniem cieszył się właśnie ST2. Zaletą była wtedy największa pojemność z ówczesnych dwuzaworowców i chłodzenie cieczą. Widziałem konstrukcje zbudowane na bazie ST2, które przekraczały 100 KM. Chciałbym możliwie obniżyć masę, nie tracąc drogowej homologacji. Yoshimura Tribute została zbudowana w duchu lat 70., czyli wielki silnik, wątła rama i gumowate zawieszenie i zero egzotycznych materiałów. Tutaj przejdziemy do początku lat 90., a więc mam w planach zastosować trochę włókna węglowego, bo wtedy właśnie Ducati zaczęło je wkładać do swych produktów na szeroką skalę. Kolor to oczywiście soczysta żółć. To chyba tyle. Więcej dowiecie się już w trakcie prac.
Na zakończenie chciałem coś napisać od siebie. Nieczęsto się trafia, że mogę z kimś gadać o motocyklach i tak się zgadzać. W wielu kwestiach nadajemy na tych samych falach, może więc dlatego tak szybko udało się złapać kontakt. Łączy nas pasja, a ona jest najważniejszą z rzeczy nieważnych. Powodzenia w nowym profilu działalności. Myślę, że to krok, który musiałeś zrobić, chociaż ten ostatni raz zrobimy coś wspólnie, a co będzie potem?
Ja kupię Aprilię, a Bartek zbuduje pewnie jeszcze wiele genialnych maszyn.