Kawasaki ZX-4R 2023???
3 min readCzego brakuje Wam w życiu? Różnorodności Wam brakuje! Motocykle sportowe stają się nudne. Mamy litry mające 230 KM i elektronikę jak w promie kosmicznym. Potem są średniaki tak pozbawione ikry, że aż smutno się robi człowiekowi na ich widok. Niżej są sprzęty klasy 300-400, które wyglądają jak ubodzy krewni prawdziwych „ścigaczy”. Jeśli więc szukasz czegoś w klimacie tyłek do góry, ręce na dół, to albo kupujesz rakietę, albo coś co udaje sportowy jednoślad. W tym momencie jako remedium całe na bia… wróć!, zielono wchodzi Kawasaki.
Plotki o nowym Kawasaki, który będzie godnym następcą ZXR400, przetaczają się przez prasę od początku roku. Ja osobiście milczałem w temacie, ale mocno go obserwowałem, bo jestem fanem dawnych kieszonkowych wyścigówek i co wieczór modlę się do motocyklowych bogów, by one wróciły. Są szanse, że moje modły zostały wysłuchane. Zacznijmy jednak od początku. Dawne maszyny sportowe klasy 400, powstały przez japońską legislację. W tym kraju przez lata nie można było sprzedawać jednośladów o pojemności większej niż 750 ccm, ale to nie wszystko. Zdobycie pełnego prawa jazdy graniczyło z cudem. Większość użytkowników po przestawała na uprawnieniach do pojemności 400 ccm. Te warunki sprawiły, że zrodził się prężny segment o tej pojemności, który rozciągał się od cruiserów po sprzęty wyczynowe. Żeby było ciekawiej, w Japonii skomplikowaniem tego typu maszyny dorównywały czołowym przedstawicielom „dorosłych” klas.
Czterocylindrówki z pierwszorzędnymi ramami i układami jezdnymi były chlebem powszednim. W Europie znamy głównie Kawasaki ZXR400, ale Honda na przykład produkowała perełkę, która była mniejszą wersją RVF 750 RC45. Wróćmy do 2022 roku. Przez lata wszyscy zgodnie myśleli, że czasy tego typu wyścigówek przeminęły. Głównie ze względu na koszty. Zbudowanie takiego pojazdu wymaga podobnych zasobów, jak sześćsetki czy litra. Z uwagi na śmierć tych pierwszych, pojawiła się luka, która może być nieoczekiwanie zapełniona, przez sprzęt skonstruowany jak za starych dobrych lat.
Powyżej jeden ze szkiców, który jakiś czas temu przedstawiło Kawasaki. Nie jest to zbyt wyrafinowana grafika. Dotarłem jednak do tekstu z japońskiego portalu Young Machine. Dziennikarz piszę w nim, że widział jeżdżącego muła testowego. Samo Kawasaki nabiera wody w usta. „Nasz” dziennikarz również wie niewiele, ale z jego relacji można coś wywnioskować. Jak wielu spekuluje, nowy motocykl ma mieć czterocylindrowy silnik. Kwestią kolejnych spekulacji pozostaje czy będzie to rozwiercona 250-tka, czy – jak wskazują niektórzy – zmniejszona i uwspółcześniona 600. Obie opcje brzmią dobrze.
(Zdjęcie należy do portalu Young Machine) Fotka powyżej, pokazuje wahacz z Kawasaki ZX-25R. Ma on jednak szerszą felgę i oponę. Dziennikarz wspomnianego portalu pisze, że właśnie taką posiada muł testowy. Najprawdopodobniej podwoziowo ZX-4R będzie korzystał ze zmodyfikowanego układu jezdnego mniejszego brata. Przednie zawieszenie ma być jednak inne. To, co nas najbardziej interesuje to moc. Oczywiście nie ma żadnych danych, ale znowu ptaszki ćwierkają o przedziale 70-90 KM przy obrotach w okolicy 15000. Ależ to będzie muzyka!
Z taką mocą ZX-4R mógłby wejść w rejon… Yamahy R7 i podgryzać Aprilię RS660. Mógłby, ale nawet jeśli się pojawi, to my – Europejczycy – raczej nie będziemy się nim cieszyć. Kawasaki skupia się z tym modelem głównie na rynku japońskim. Myślę, że jest szansa na pojawienie się 400-tki w Wielkiej Brytanii, ale czy zawita do Unii Europejskiej? Szczerze wątpię… Nie co jednak płakać. Pod koniec lat 80. i w latach 90., sytuacja wyglądała tak samo. Japończycy mogą dostać ZX-4R już jesienią. A my? Będziemy musieli sobie go sprowadzić.