Herencia Custom Honda CBX 1000
3 min readNie wiem czy wam się już do tego przyznawałem, ale mam pewien fetysz. Może trochę wstydliwy, ale co tam, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie ma jakiś dziwnych fiksacji. Otóż moim motocyklowym fetyszem są złote felgi. W obu moich sprzętach, które posiadam mam właśnie taki kolor kół, jestem więc w tym aspekcie spełniony. Fetysz nie pozwala mi jednak spocząć na laurach, wciąż szukam kolejnych maszyn z felgami, które mienią się złotem. No i jedną przypadkiem znalazłem w ostępach internetu. Oto Herencia Honda CBX 1000.
Dla fanów oryginalności ten projekt to świętokradztwo. Honda CBX 1000 Super Sport, była sześciocylindrową perełką technologiczną, która… okazała się tragicznym motocyklem. Czy decyzja o dość radykalnej przeróbce była dobra? Moim zdaniem tak. Jeśli poświęcimy oryginalność, to CBX może być tylko lepszy. Warto pamiętać, że w czasach gdy ten model debiutował, prasa nie zostawiała na nim suchej nitki. CBX-owi zarzucano tragiczne prowadzenie, które mogło być nawet niebezpieczne w pewnych warunkach. Nie tylko to było poniżej oczekiwań. Do nazwy modelu dodano „Super Sport”. Klienci oczekiwali wiec efektu wow jeśli chodzi o osiągi. 105 KM mogło dać ku temu przesłanki, ale spora masa niestety niwelowała moc o jakieś 10 KM większą niż czterocylindrowa konkurencja.
Ekipa Herenica Custom Garage dostała jednego z przedstawicieli tego stosunkowo rzadkiego gada do przeróbki. Czy mieli jakieś wyrzuty sumienia, że niszczą zabytek? Mam nadzieję, że nie, bo jeszcze w latach 80. Fritz Egli wyciągał z takich Hond silniki i wsadzał do swojego Red Barona. Jaki był pomysł na tę przeróbkę? Zachować klimat lat 70., ale unowocześnić możliwie układ jezdny. Dawcą zawieszenia miała zostać Yamaha FZ8 Fazer.
Pomimo potężnego silnika rama CBX-a jest bardzo filigranowa i nijak nie przystosowana do współczesnego układu jezdnego. Z przodem nie było większego problemu. Dorobiono odpowiednią sztycę i dobrano łożyska. Problem pojawił się z tyłu. Nowy wahacz wymagał poszerzenia i zbudowania całkowicie innego mocowania centralnego amortyzatora. Oryginał posiadał dwa elementy resorujące. Przy okazji odcięto fabryczne mocowania silnika i podniesiono go, żeby maszyna miała jakkolwiek rozsądny prześwit.
Silnik miał już swoje lata wymagał więc solidnego przeglądu. Przy okazji remontu zaaplikowano mu gaźniki Kehin CR. Do nowego looku dopasowano odpowiedni wydech. Czy jest on lepszy od oryginału? Ciężko stwierdzić, fabryczne kolektory prezentowały się potężnie, ale te wykonane przez stajnie Herenica również mają coś w sobie i co najważniejsze, powstały na wyraźne życzenie klienta.
Pomimo wielu całkiem współczesnych dodatków CBX miał nadal mieć powiew pięknych lat 70. Żeby uzyskać zamierzony efekt postanowiono pomalować motocykl w dobrze znane oryginalne barwy. Jak dla mnie mocno kontrowersyjnym pomysłem jest przedni „reflektor” mający imitować pole startowe. Płaską tablicę z numerem startowym stosowano co prawda w AMA Superbike i innych wyścigach w tamtych czasach, ale moim zdaniem zaburza on nieco linię. Bardzo ciekawie natomiast prezentuje się minimalistyczny zadupek, który ma zachowane, typowe dla Hond z tamtych lat, przetłoczenie. Świetnie wyglądają złote felgi, które pochodzą, podobnie jak całe zawieszenie, z Yamahy FZ8, w której nie wyglądają się tak zjawiskowo.
Wrzucanie tego motocykla na blog traktujący o klasykach może wydawać się nie na miejscu, ale tutaj mamy Strefę Custom, a custom jest to nielichy. Odkąd trafiłem w okowach internetu ta ten sprzęt byłem pewien, że chcę wam go zaprezentować. Jeśli jednak nadal uważacie, że na tym motocyklu została popełniona zbrodnia to warto pamiętać, że ten jeden zniszczony egzemplarz podbił wartość oryginałów. Wszak więcej ich nie będzie, a teraz jest jednego mniej.
Jeździłbym!