youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Suzuki GS1200 SS – bohater, którego potrzebowaliśmy, ale nigdy go nie otrzymaliśmy.

4 min read
Suzuki GS 1200SS

Pamiętacie Moto Guzzi V11 Le Mans? Na pewno pamiętacie, bo rozpływam się nad nim odkąd czytacie moje wypociny, ostatnio nawet miałem okazję bliżej się z nim poznać. Mniej więcej w czasie, gdy w Mandello del Lario powstał ten, najbardziej niedorzeczny wtedy na świecie, motocykl, to w dalekiej mieścinie na jednej z japońskich wysp marketnigowcy tworzyli mu konkurenta. Los sprawił, że oficjalnie te dwie maszyny się nigdy nie spotkały. No cóż, Suzuki to jednak Suzuki. Fajne sprzęty oferują tylko na wybranych rynkach. Amerykanie zazdroszczą nam GSX-a 1400, wiem, bo jestem na amerykańskich grupach, my możemy im zazdrościć GS1200 SS. Nie dla nich jednak powstał ten sprzęt.

Suzuki GS 1200 SS

Żeby zrozumieć czym kierowali się pomysłodawcy tego modelu, należy przenieść się do lat 70. Wtedy to z japońskich fabryk wyjeżdżały świetne litrowe maszyny, takie jak Suzuki GS1000, czy Kawasaki Z1000. Motocykle te robiły kariery na całym świecie… oprócz Japonii. Pewnie teraz pomyślicie, że Japończycy, wzorem niektórych Polaków, omijają rodzime jednoślady. Nie jest to prawda. W owym czasie Japońskie prawo zabraniało rejestracji motocykli o większej pojemności niż 750 ccm, a i jazda nimi była obwarowana różnymi obostrzeniami. Rodzimi klienci nie mogli więc cieszyć się flagowymi pojazdami z rodzimego rynku. Prawo to na szczęście zniesiono w latach 90., a i nostalgia pozostała.

suzuki-gs-1200ss-1-u572npq3ui-1024x7681

Japończycy zaczęli praktycznie hurtowo skupować używane motocykle z całego świata, którymi wcześniej nie mogli legalnie jeździć. Ktoś w Suzuki zauważył ten proces i postanowiono wykroić sobie kawałek nostalgicznego tortu. Pomysł był taki, żeby zbudować sportowego roadstera inspirowanymi najlepszymi chłodzonymi powietrzem czterocylindrowymi wyścigówkami. Bezpośrednią inspiracją był tutaj GS 1000R Yoshimura z końca lat 70. Zaznajomieni z japońskimi maszynami szybko zorientują się, że GS 1200 SS bazuje na Suzuki Bandit 1200, jednak myliłby się ten, kto twierdzi, że zmieniono tu tylko owiewki.

Suzuki GS 1200 SS 2001 (7)

Suzuki GS 1200 SS 2001 (3)

Spoglądając na szczegóły należy jednoznacznie stwierdzić, że styliści idealnie wyczuli klimat dawnych motocykli endurance. Nic nie jest tu wygładzone, ani nie wygląda na to, że powstało w 2001 roku. Mamy tu grubociosaną owiewkę z przodu, charakterystyczny zbiornik i zadupek z lampą, wyciągniętą z oświetlenia przyczepy. Tak to powinno wyglądać, bo tak było w oryginalnych wyścigówkach! Ciekawym aspektem jest rama. W 2001 roku duży Bandzior został zmodernizowany i stracił ten charakterystyczny kręgosłup, który owalnie okalał silnik. Jak pewnie widzicie GS 1200 ma ten element również. Dlaczego styliści nie zastosowali nowej, w teorii lepszej, ramy?

Suzuki GS 1200 SS 2001 (4)

Miało to konotacje historyczne. W Polsce kojarzymy tylko Bandita z taką ramą, ale w rzeczywistości element ten debiutował pod koniec lat 70. w motocyklowej klasie 500. Z niej przeniósł się do AMA Superbike, by ostatecznie wylądować w wyścigach Endurance. W cywilu, jak wiemy, pojawił się we wspomnianym Bandicie i niestety szybko z niego zniknął. GS 1200 SS bez tego charakterystycznego atrybutu byłby więc niepełny. GS 1200 SS, jak przystało na motocykl sportowy, ma ostrzejszą geometrię niż Bandzior i pozbawiono ją turystycznych atrybutów (nie ma możliwości zainstalowania kufrów bocznych). Zawieszenie zestrojono dużo twardziej, inny jest również wahacz.

Suzuki GS 1200 SS 2001 (15)

Sam silnik, choć blisko spokrewniony z uniwersalnym kuzynem, zmienił się również, ale nie były to jakieś rewolucyjne modernizacje. Już na pierwszy rzut oka oglądacza bije malowanie dostępne tylko w tym modelu. Czarny układ wydechowy ma odwoływać się do GS 1000R i pewnie na to nie wygląda, ale firmuje go Yoshimura. Duże zmiany zaszły w gaźnikach. Na hamowni GS 1200 SS wypluwa 100 KM, czyli o dwa więcej niż Bandit, ale charakterystyka jest o wiele bardziej wysokoobrotowa. Ten silnik lubi, gdy się go kręci, chociaż moc maksymalna paradoksalnie uzyskiwana jest niżej niż w silniku GSF1200. Malkontenci pewnie będą narzekać na brak szóstego biegu, ale konstrukcja ta już w chwili premiery miała swoje lata, nie można więc z tego robić zarzutu.

suzuki-gs-1200ss

GS 1200 SS nie zagrzał długo miejsca na rynku. Wprowadzono go w 2001 roku, a wycofano już w następnym. Dostępny był w USA, sporadycznie w Wielkiej Brytanii i oczywiście Japonii, z myślą, o której powstał. Dlaczego maszyna ta nie pojawiła się w kontynentalnej Europie? Ponieważ w tamtych czasach, takie motocykle nie miały racji bytu. Dla garstki koneserów wystarczało Moto Guzzi V11, a fani japońskich czwórek mogli udać się do salonu Kawasaki po ZRX 1100/1200R. Obie wspomniane maszyny nie były liderami rankingów sprzedaży. W tamtych czasach synonimem klasyka był rozlazły cruiser o kuriozalnej pojemności i aparycji cygańskiego rydwanu. Czas nostalgicznych roadsterów jeszcze nie nadszedł. Dziś jednak GS 1200 SS mógłby zrobić całkiem solidną karierę. Tylko kto tego przedpotopowego olejaka dopuści do sprzedaży w Europie, gdzie normy czystości spalin zabijają każdy fajny motocykl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *