Hipsterski side-car
3 min readYamaha ze swoim programem Yard Build idzie jak burza. Nowe wydumki powstają jak grzyby po deszczu. Zliczyć je wszystkie będzie dziś bardzo trudno. Dział marketingu japońskiego producenta stworzył swoiste „perpetuum mobile”. Raz wzbudzona lawina wydaje się być nie do zatrzymania. Doszło nawet do tego, że pojawili się nowi sympatycy customowych maszyn, którzy wśród starej braci czasami wzbudzają uśmiech politowania. Czy słusznie? Nie mnie to oceniać. Z jednej strony widać w nich masę hipsterskiego pozerstwa, z drugiej wnieśli oni świeży powiew w zatęchły świat gdzie do niedawna rządzili niedomyci faceci w skórach. „Kultowym” miejscem dla nowej (hipsterskiej) generacji customowego świata jest impreza Wheel & Surf we francuskim mieście Biarritz. Nie mogło tam zabraknąć Yamahy.
Przy współpracy z Deus Ex-Machine powstał side-car z deską surfingową, a więc sprzęt stworzony do tego żeby zadawać szyku w nadmorskich kurortach. Jego forma sprawia, że wygląda on jak wyjęty z kultowej (dla niektórych) serii filmów „Żandarm” z nieodżałowanym Louisem De Funesem. XV 950, tak krytykowany przeze mnie w chwili debiutu, okazał się bardzo dobrą bazą do wszelkiego rodzaju przeróbek. Pakiet, który przygotowali Włosi nie przewiduje cięcia ramy. Przy odrobinie sprytu można więc taki sprzęt zbudować w garażu. Montaż wózka lepiej jednak powierzyć fachowcom. Ustawienie gondoli nie jest rzeczą prostą i wymaga doświadczenia.
„Koń”, czyli maszyna która napędza ten zaprzęg, pozbył się chopperowych cech. Stał się klasycznym motocyklem o europejskim wyglądzie. Płaska kanapa i podniesiony tylny błotnik to elementy, które określają styl całej wydumki. Silnik pozostał seryjny. Jego forma jest na tyle klasyczna, że nie było potrzeby przy nim grzebać. Opony w stylu retro dobrze wpisują się w klimat. Kształt wózka bocznego miał nawiązywać do luksusowych łodzi motorowych. Inspiracje widać szczególnie z przodu, ale również drewniane wykończenia nadają całości szyku. Chromowany kanister to chyba jednak drobna przesada. Na koniec gwóźdź programu, czyli deska surfingowa. Nie znam się na deskach, więc wiele o niej nie napiszę. Jest, wygląda fajnie, i w sumie to tyle z mojej strony.
Pozerstwo to najpoważniejszy zarzut w stronę „hipsterskich” motocyklistów. Świat się zmienia, rynek customowy też. Moim zdaniem rok 2015 jest najciekawszym sezonem od kilkunastu lat. Wiele firm dostrzegło potencjał indywidualizacji motocykli. Działy marketingu „wyhodowały” sobie klientów i raczą ich tym czego oni potrzebują. Stare wygi często narzekają na taki stan rzeczy, ale przecież nikt nie broni (przynajmniej na razie, bo to nigdy nic nie wiadomo) tworzyć w domowym zaciszu maszyn według starej szkoły. A hipsterskie sprzęty ? Na pewno są lepsze niż plastikowe i groteskowe streetfightery. W ciekawych czasach przyszło nam realizować swą motocyklową pasję.