youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Harley-Davidson XL883 – niedoceniony brutal.

8 min read

O Sportsterze napisano już tyle, że niejedno zjawisko fizyczne nie może się pochwalić tak opasłymi tomami na swój temat. Dlatego to nie będzie tekst o historii tej maszyny. W telegraficznym skrócie. Po II wojnie światowej Harley-Davidson borykał się z konkurencją brytyjskich maszyn, które były lekkie, szybkie i w porównaniu do amerykańskich sprzętów, o wiele bardziej sexi. W Milwaukee wprowadzono więc serię „małych” modeli. Linia ta charakteryzowała się górnozaworowymi głowicami i w odróżnieniu do większych braci, skrzynią biegów zblokowaną z samym silnikiem. Pierwsze modele weszły do sprzedaży w 1957 roku, a ostatnie z klasycznych Sportsterów myślę, że można było nabyć w 2023 roku. Przez lata ta ciężka kruszyna się zmieniała, ale umówmy się, były to modernizacje raczej symboliczne.  Oczywiście nie udało się dogonić Brytoli, a jak pod koniec lat 60. Japończycy wjechali na pełnej ze swoimi dwusuwami i rzędowymi czwórkami, Sporciak wyglądał przy nich niczym ubogi krewny z prowincji. Był przestarzały i ociężały. Nie oznacza to jednak, że motocykl nie uczestniczył w sportowej rywalizacji. Spuściznę dirt tracku zna prawie każdy, ale chciałbym Wam polecić historię wyścigówki nazwanej Lucifer’s Hammer, którą możecie poznać tutaj.

W każdym tekście o Sportsterze musi paść słowo „Ironhead”. Więc skoro już napisałem, to możemy przejść dalej. Fachowcy wiedzą, a Ci co nie wiedzą, niech nadrobią dlaczego owe słowo paść musi. Przenieśmy się do 2003 roku. Wtedy to szesnastoletni ja, nabyłem książkę: „Dzika Jazda, Wolność Życia”. Nie będę jej tu recenzował. Kliknijcie w link, a dowiecie się cóż to za pozycja. Na pewno nie nazwałbym tej lektury ambitną, choć dowiedziałem się z niej, że przed spotkaniem z dziewczyną lepiej nie jeść jabłek, bo podczas igraszek można mieć rewolucje żołądkowe (tak, to ten poziom literatury). Sama książka składa się z szeregu historii, których prawdziwość jest dyskusyjna, ale ostatecznie, nie ma to większego znaczenia. Mamy tam tekst pod tytułem: „Opowieść z Szanghaju, czyli właściwie nie boli dopóki nie widać kości”. Cytując bohatera tej historii: „Wtedy, kiedy mówię, że mam Sportstera i Dynę w Szanghaju (…), chcą mi pieprzyć bzdety o Sportsterach! Mówię Sporty mają swoją własną historię, ale kurwa nie, ci obesrańcy chcą tylko smęcić jaki odlot to jeździć dużymi motocyklami i czuć wiatr we włosach”. Ta mało subtelna myśl wbiła mi się w głowę i nigdy nie traktowałem najmniejszego Harleya, jako coś gorszego. Wręcz przeciwnie, z czasem zaczynałem doceniać potencjał i historię Sporciaka, a jak ktoś mi marudzi podobnie jak Butchowi (bohaterowi przytoczonej opowieści), to mam ochotę odpowiedzieć mu tak samo.

11.05 organizowałem spot motocyklowy w mojej wsi. Mam nadzieje, że pamiętacie. Zjechało się tam kilkadziesiąt maszyn. Nie chwaląc się, udało mi się zebrać naprawdę fajne sprzęty. W całym tym galimatiasie, od Jawy 350 po Benelli Tornado 1131, dostrzegłem pozornie skromnego Sporciaka. Tego ze zdjęcia. Od razu przykuł moją uwagę. Stylu dodawały mu opony Shinko i bardzo surowy wygląd. Musiałem pogadać właścicielem, bo moje oczy zaświeciły się i chciałem chociaż usiąść. Olo wyraził chęć spotkania i testu. Deal był taki, że ja daje mu Superleggerę, a on mi Harleya. No przecież nie mogłem się nie zgodzić! Pojeździłem i cóż to był za test moi drodzy.

Zaczęło się niewinnie. Odkopałem z dna szafy otwarty kask, który ostatnio miałem na głowie jakieś 10 lat temu. Olek już na mnie czekał. Wyciągnąłem Superleggerę, wymieniliśmy się sugestiami na co zwracać uwagę, a co jest normalne. Tak moi drodzy, stare graty zawsze są trochę zepsute. Zanim ruszyłem miałem okazję się po przyglądać. Pewnie wiele razy słyszeliście, że H-D ceni się bardzo wysoko, a jakość wykonania ma mizerną… No to ja się z tym nie do końca zgadzam. Sporciak zbudowany jest bardzo solidnie. Patrząc na niego masz wrażenie, że jak zrzucisz go ze skał, to uszkodzą się tylko skały. Problem jest tylko jeden. Motocykl prezentuje subtelność pięciokilowego młota. No i to trzeba zaakceptować. Jak się to objawia? Na przykład tym, że centralna śruba trzymająca górną półkę, jest ordynarna i ośmiokątna. Finezji tutaj nie uświadczysz. Tutaj mnie to kręci, czasem szczera i nieudawana prostota, to coś, czego człowiek potrzebuje.

Od dawna jestem zdania, że wtrysk paliwa, to obok koła najważniejszy wynalazek ludzkości. Jednak dobry gaźnik ma w sobie romantyzm dawnych dni. Jednym zdaniem – uwielbiam, dopóki spotykamy się od święta, a nie tworzymy związek. Karburator (widzicie jakie znam skomplikowane słowa) ma takie wymiary, że doszedłem do wniosku, że spokojnie obsłużyłby dwa razy większe serducho. Odpalenie to nie jest nic skomplikowanego dla kogoś, kto choć raz siedział w Maluchu, bądź tego typu wynalazku z ręcznym ssaniem. Chociaż w 2024 roku to nie jest często doświadczenie i bardzo dobrze, bo to nic przyjemnego.

Sportster nie grzeszy wymiarami. Co prawda kanapa jest w miarę obszerna i moim zdaniem dość wygodna, ale zbiornik paliwa jest węższy od silnika! Kierownica również nie jest szeroka. Stopki są blisko i wyżsi pewnie będą odczuwali, że kolana są zbyt wysoko. Prawe opiera się o filtr powietrza, co na dłuższą metę może być męczące. Pozycja jest krzesełkowa, lekko zgarbiona, ale aktywna. Pozwalająca na jazdę po zakrętach, a nie tylko toczenie się w przód. Kompaktowość XL883 to spadek po naprawdę dawnych czasach, gdy jednoślady były mniejsze. Rosnąć zaczęły tak naprawdę w latach 70.. Ja nie lubię zwalistych konstrukcji, więc dla mnie wszystko tutaj grało. Ruszyliśmy!

Gdy siadam na motocykl, którym jeszcze nie jeździłem, pierwsze ruchy są zawsze niemrawe. Tutaj też tak było, choć szybko zaskoczyłem i dogadałem się z Amerykaninem. Muszę się Wam do czegoś przyznać. Nie znoszę jechać pierwszy, ponieważ wtedy jedyne czym się zajmuję, to spoglądanie w lusterka. Olo okazał się sprawnym jeźdźcem i nie musiałem go pilnować. Najpierw skierowaliśmy na wiejski i kręty odcinek, gdzie asfalt to takie 4/10. Zrobiłem to z premedytacją. Chciałem zobaczyć jak poradzi sobie zawieszenie. No i była to dobra wprawka, żeby poczuć maszynę. Tutaj Sportster objawił swoją największą wadę. Bezapelacyjnie ma on najgorsze hamulce jakich było mi dane doświadczyć w swoim życiu. Dwie tarcze i mikrych rozmiarów zaciski to zdecydowanie zbyt mało, jak na sprzęt o masie 263 kg. Po tym jak prawie nie wyrobiłem się na lewoskręcie zrozumiałem, że po prostu muszę sobie zostawiać dłuuuugi margines z przodu. Droga o dyskusyjnej jakości ujawniła też zalety, z czego najważniejszą było wybieranie nierówności. Tutaj Sporciak nie ma się czego wstydzić. Balans pomiędzy wyczuciem tego, co się dzieje z kołami, a komfortem jest naprawdę dobry. Dość spory kąt główki ramy rodził we mnie obawę o to, jak 883 poradzi sobie z zakrętami. Genialnie wyglądające oldskulowe opony Shinko, też nie wzbudzały zaufania. Znowu pozytywnie. Prowadzenie jest przyzwoite i pewne, a po wprawieniu się, można odczuwać sporą przyjemność z jazdy. Klimatu dodaje pozycja, która mi skojarzyła się… z migawkami z przedwojennego Tourist Trophy. Żeby było jasne, to nie jest szybki motocykl. Co to, to nie.

Nie poczułbym jednak tego wszystkiego, gdyby nie cały anturaż. Wiejskie kręte drogi to tylko połowa sukcesu. Drugą, dużo ważniejszą, jest sprzęt, który dostałem. Przeczytałem kiedyś, że skrzynia biegów w Harleyu działa jak dobrze naoliwiony zamek karabinu. Nie wiem czy to prawda, bo w życiu nie miałem żadnego w ręce. Zmieniałem jednak biegi w Sporciaku. Wymaga on zdecydowanej reakcji i jest to bardzo „mechaniczne” doświadczenie. Wciskając dźwignię, czuć że solidne koła zębate i sprzęgła kłowe przesuwają się gdzieś pomiędzy nogami. No i redukcje, to jest dopiero koncert! Sprzęgło, krótkie podbicie obrotów i „pach” wskakuje niższy bieg. W tym momencie z wielkiego gaźnika czuć chrząknięcie, a z wydechu krótki strzał. Nie jest to jednak syntetyczne i wygenerowane gdzieś w zaprogramowanym algorytmie w ECU. Jeśli zrobisz coś nie tak, to skończy się zgrzytem, a bieg nie wskoczy, więc jeśli wszystko pójdzie tak jak powinno, mamy wielką satysfakcję. Nie możemy pominąć tematu osiągów. 883 ze swoich dwóch chłodzonych wiatrem cylindrów generuje nieco ponad 50 KM. Jeśli dodamy do tego 260 kg masy motocykla i moje 82 kg. Daje to ponad 340 kg. Nie brzmi to jak przepis na atomowe przyspieszenia. Śmiało można stwierdzić, że Sportster po prostu nabiera prędkości. To sprawia, że prędkość trzeba na nim szanować. Znam tę technikę z czasów, gdy jeździłem W124 z wolnossącym dieslem. Postanowiłem ją wdrożyć na Harleyu. Zakręt trzeba atakować stosunkowo szybko (co nie jest wcale trudne, hamulców praktycznie nie ma), potem obrać kurs i się go trzymać. Na wyjściu ogień! No i jedziecie 67 km/h. Radocha niesamowita, zwłaszcza, że widlak brzmi niczym Spitfire. To znaczy, nie wiem jak brzmi ten samolot, ale tak mi się skojarzyło.

Po wiejskim odcinku i nudnej dojazdówce krajówką, była przerwa na szybką kawę i droga z Gogolina do Strzelec. Ten malowniczy odcinek ma świetny asfalt i stosunkowo niewielki ruch. Wyłaniająca się na horyzoncie Góra św. Anny dodawała uroku temu obrazkowi. Gnaliśmy z Olkiem niczym wyrwani z komiksu Joe Bar Team. Silnik dudnił, wiatr owiewał mi twarz, nie oszczędzaliśmy maszyn… Wtedy zepsułem linkę gazu. Przez chwilę konsternacja, na szczęście umieszony z boku gaźnik pozwolił na to, by przepustnicą sterować bezpośrednio. Nie był to koniec przygód. Jakieś 30 km dalej spotkało nas urwanie chmury. Przemoczeni rozstaliśmy we wsi sąsiadującej z moją. Olo pojechał w lewo, ja zostałem na przestanku.

 

No i po tym nieoczekiwanym wirze emocji usiadłem na ławce, gdzie ludzie czekają na autobus. Wiało niemiłosiernie, burza którą minęliśmy zdawała się być coraz bliżej. Superleggera wydawała z siebie głośne trzaski oznaczające stygnący układ wydechowy. Rozłożyłem się na drewnianych dechach zastanawiając się czym jest Sportster? Jaki to rodzaj motocykla i czy to naprawdę ubogi brat big twinów?

Harley-Davidson Sportster to sprzęt, którego nie można sklasyfikować. Nie jest to cruiser, chopper, naked, a już na pewno motocykl sportowy. Wiecie co? Butch miał rację. Sportster ma kurwa swoją historię i powinien być z niej dumny.

Uwielbiam ten motocykl. Kiedyś taki będę miał.

1 thought on “Harley-Davidson XL883 – niedoceniony brutal.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *