Mój (nie)upośledzony poradnik zakupowy – motocykle w cenie Hondy Shadow 125
8 min readW naszym polskim piekiełku motocyklowym są dwie rzeczy, które nie przestają mnie zadziwiać. Jedna to kluby motocyklowe, które wymyślają sobie jakieś swoje dziwne prawa i obligatoryjnie wymagają ich przestrzegania od innych motocyklistów (w myśl, że taki motocyklista wchodzi do „ich” świata). Druga to ceny 125.. Z tym pierwszym nie mam zamiaru nic robić, bo to jak grać z gołębiem w szachy, poprzewraca wszystkie pionki i figury, a następnie będzie myślał, że wygrał. Żyjcie sobie w tym waszym świecie najprawdziwszych z prawdziwych motocyklistów, nic mnie to nie obchodzi. No ale jeśli chodzi o 125., to trochę mogę pokazać tej patologii cenowej. Dlatego w ramach misji napiszę pierwszy tekst, który będzie merytoryczny. Polecę Wam motocykle na początek w cenie niższej niż Honda VT125. Żeby było jeszcze bardziej kolorowo, doliczę cenę kursu na kat. A i jednego egzaminu. Troszkę uprościmy jednak – 3000 zł za te dwie przyjemności.
Zacznijmy od tego, że byłem wielkim orędownikiem liberalizacji przepisów. Pozwolenie kierowcom mającym kat. B na jazdę maszynami o pojemności 125, uważam za bardzo dobry krok. Również obostrzenie mocy jest właściwe. Niestety zwiększone zainteresowanie skokowo podniosło ceny jednośladów o tej pojemności. Teraz poziom ten osiąga kuriozum, co chciałem udowodnić.
Konkludując – jeśli chcecie mieć sprawny pojazd do przemieszczania się w mieście, na wsi czy na ryby i nie interesuję was motocyklizm, kupcie Hondę Varadero 125, albo jakiegoś skutera z silnikiem 125 i będziecie zadowoleni.
Jeśli jednak chcecie wejść w świat motocyklizmu, albo po latach poczuć wiatr we włosach, to nawet na 125. nie spoglądajcie. Po prostu taki mały bzyk szybko się Wam znudzi, a koszty poniesione niekoniecznie będą zwrócone.
Na początek film, przy którym prawie udławiłem się kawą ze śmiechu – tutaj. Niestety rarytas z niego został już sprzedany, ale ta sama ekipa sprzedaje „projekt” na bazie VT125, za cenę… tutututu – 28500 zł! Ogłoszenie macie tutaj.
Mógłbym wziąć ten motocykl jako przykład, odjąć cenę prawka i szukać czegoś do 25000 zł. No ale to jest tekst na poważnie. Zrobiłem inaczej, wziąłem pierwsze 15 ogłoszeń jakie wyświetliły mi się na OLX (Hondy Shadow 125) i wyciągnąłem średnią. Wyszło około 16000 zł. Od tej kwoty odejmujemy 3000 zł na prawko i szukamy czegoś do 13000 zł. Na pierwszy motocykl oczywiście.
Przerwa na reklamę!
Jeżeli podoba ci się to, co robię, to możesz mnie wesprzeć tutaj.
Koniec reklamy!
Yamaha Drag Star 650 – 12999 zł
Jeśli majaczy Wam po głowie Shadow 125, to lubicie nurt „długo-nisko”. Ja dziś nie jestem jego fanem (kiedyś byłem, ale nikomu nie mówcie), jednak paradoksalnie znam te sprzęty bardzo dobrze. Yamaha Drag Star to motocykl, który ma jedną niezaprzeczalną zaletę – wygląd. Linia bardzo przypomina dawnego Softaila Standard. Mamy tu 19 calowe koło z przodu, z tyłu całkiem szerokiego laczka, no i ducktail (czyli błotnik o charakterystycznym kształcie). Są pewne wady. Silnik ma dychawiczną moc 40 KM. Ten model jest naprawdę słaby, nawet w swojej klasie. Pamiętajcie jednak, że gniecie każdą 125.. No i gabaryty ma słuszne, nie jest to też jakaś wielka krowa, żeby było jasne. Ten konkretny egzemplarz możecie kupić tutaj.
Suzuki V-Strom 650 – 8900 zł
To, to już jest w ogóle hit. Nie jestem wielkim fanem małego V-Stroma, ale muszę przyznać, że jest to świetny ADV, a za tę kasę to chyba niewiele jest lepszych niż on. DL650 to przede wszystkim świetny turysta. Prowadzi się też całkiem nieźle. Warto pamiętać, że niespełna dwie dekady temu ten model wygrał test Alpen Masters niemieckiego magazynu Motorrad, a miał tam za przeciwników motocykle wszystkich kategorii. Myślę, że niemieccy dziennikarze wiedzieli co robili. Ten egzemplarz pochodzi z Francji, więc raczej zalecam ostrożność, ale może to być bardzo dobra propozycja. Tutaj macie link.
Suzuki DR650 RS – 8200 zł
Zanim o motocyklu. Jeśli kupilibyście V-Stroma powyżej i tego DR-a, to wyjdzie wam 17100 zł. Budżet przekroczymy o 1000 zł i nie będzie na prawko… no ale macie dwa fajne sprzęty w garażu w cenie niejednej 125.. Zastanawiam się czy ten DR to dobry pomysł dla początkującego. Ogromny singiel, do tego w tej wersji bez rozrusznika elektrycznego, to może być dość ciężki we współżyciu towarzysz podróży. No ale z drugiej strony, do odważnych świat należy. Chociaż w tym przypadku niech to będzie ktoś świadomy, że chce w garażu postawić 33 letnią off-roadową maszynę. Ryzyko zakupienia kasztana dość wysokie. Link do ogłoszenia.
Honda CB750 Seven Fifty – 9500 zł
UJM to Rozum i Godność Człowieka, to wręcz najwyższa forma jednośladu. Nie no dobra, nie przesadzajmy. CB750 Seven Fifty to motocykl dla tych, którzy lubią klasykę ale chromowane japońskie cruisero-choppery są dla nich zbyt przaśne. Pomimo dużej pojemności, ta Cebula nie jest ani zbyt szybka, ani zbyt mocna. Dla wielu będzie wręcz nudna. Z drugiej jednak strony, jest solidna, osiągi pozwalają bez stresu wyprzedzać ciężarówki na jednopasmówkach. Jeśli lubicie spokojne osiołki, a ten wielki chromowany kolektor wydechowy trafia Wam do serduszka, to ja bym brał. Tutaj możecie sprawdzić.
Honda Shadow VT600 – 12999 zł
Kurde co się ze mną dzieję, ten mój dzisiejszy rozsądek mnie przeraża… To jest chyba największa konkurencja dla każdej VT125 – VT600. Średnia Shadowka to idealna baza na customa. Z uwagi na ramę, można z niej zrobić naprawdę fajną kreację. Nawet jeśli cięcie wam nie w głowie, to dostajecie motocykl o umiarkowanej, ale na początek wystarczającej, mocy. Całkiem niezłą stylistykę i hondowską solidność. Oczywiście doprawione jest to tonami nudy i poprawności, ale to wciąż porządna propozycja. Miałem okazję kiedyś odbyć takim sprzętem trasę. Nic z niej nie pamiętam, więc było… poprawnie. Ja nie kupię, ale jak chcesz mieć 125., to szukaj sześćsetki! Tutaj link do ogłoszenia.
Honda CBX650E – 8999 zł
Może być tak, że kręcą Was prawdziwe klasyki, a nie jakieś podrabiańce. No to proszę, CBX650 piękna Hondzinka z 1986 roku. Nie jest to seksowna MILF, a raczej taka, która dobry obiad ugotuje. Ja się tam jakoś nie znam za bardzo, ale całość wygląda bardzo zdrowo. No i te kufry w klimacie epoki. Cóż mogę jeszcze o niej napisać? Malowanie mi się podoba, a chromowane wydechy w UJM-ach, zawsze na probsie. Za niespełna 9000 zł macie maszynę, która rokuje na jakąś zwyżkę cenową, a i można na zloty klasyków jeździć. Do 13000 zł brakuje 4000, więc kupicie prawdziwy motocykl, zrobicie prawko, i na całkiem fajne ciuchy wystarczy.
Suzuki SV650 S – 5500 zł
Silnik V2 to najlepszy napęd do motocykla. Bez znaczenia jakiej klasy, „fałka” odnajdzie się wszędzie. Również w tanich maszynach miejskich. Nie rozumiem dlaczego mały SV w wersji S pierwszej generacji jest tak mało popularny. Jak dla mnie ma już vibe klasycznego sprzętu z całkiem sporą dozą sportu. Jest coś mocno oldskulowego w tych kształtach. Swoją drogą, kokpit też jest fajny. Ok, to zawsze był tani model, nie ma tu więc żadnych wyrafinowanych rozwiązań. Tylko, że czasem taka prostota potrafi być mocno odświeżająca. SV powstał jako konkurencja dla Ducati 750 SS Nuda i kurczę… Japończycy zrobili to dobrze. Za jedną wypłatę przeciętnego robotnika, możecie kupić tę bestyjkę ze zdjęcia. Jeśli chcecie, sprawdźcie tutaj.
Honda PC800 Pacific Coast – 7499 zł
Teraz pojadę trochę elitaryzmem. PC800 Pacific Coast to model, który wśród niemotocyklowej gawiedzi nie wzbudzi zainteresowania. Śmiem twierdzić, że u „prawdziwych motocyklistów”, tych takich wiecie – odznaczonych, również. Jeśli jednak ktoś będzie wiedział na co patrzy, to na pewno się zainteresuje. PC800 nie jest może zbyt wyrafinowany technicznie. Nie ma też piorunujących osiągów. Siłą tej maszyny jest estetyka, która wygląda jak żywcem wyciągnięta z teledysku synthwave. Zresztą dokładnie w takich klimatach pojawia się w filmie Harley-Davidson & Marlboro Man, gdzie kowboj ucieka przed policjantką jadącą właśnie taką Hondą. Chcecie poczuć się jak w teledysku? Link tutaj.
Yamaha Virago 535 – 12800 zł
Po raz pierwszy nieironicznie napiszę, że polecam Yamahę Virago 535. Owszem, jest to motocykl często kabaretowy. Niektórzy użytkownicy są mocno specyficzni. Jest w nim trochę atrap, ma bardzo mikre gabaryty. Wciąż jednak jest to sprawne narzędzie do przemieszczania się. Niespełna 50 KM z butów nikogo nie wyrwie, ale podróżowanie z prędkością 90-100 km/h nie będzie jazdą na krawędzi, jak ma to miejsce w każdej 125. spełniającej wymogi kat. B. Ten egzemplarz może być też świetnym wstępem do kupna czegoś większego. Jeżeli jesteście zaineresowani, to klikajcie tutaj. Z premedytacją wybrałem najdroższy egzemplarz jaki znalazłem. Paradoksalnie jest on w cenie najtańszych kompletnych Shadowek 125.
Przeciwnicy mojego podejścia mogą śmiało napisać, że ceny weryfikuje rynek. Skoro za takie kwoty 125. się sprzedają, to są tyle warte. Nie mam zamiaru z tym dyskutować. Chciałbym jednak uchronić kogoś, kto chce wejść w świat jednośladów przed wydawaniem niepotrzebnie dużych kwot. Często spotykam się z argumentem osób w wieku 40, 50 lat, bądź więcej: „gdzie ja taki stary będę szedł na prawo jazdy?”. Mój kolega z pracy prawko kat. B zrobił w wieku 58 lat i jeździ dziś po całej Polsce. Wracając do tematu, jedyną przeszkodą przy robieniu kat. A jest stan zdrowia. Nawet zawodowy kierowca, który pójdzie na kurs, wiele z niego wyniesie. Każdy normalny instruktor wręcz doceni taką postawę, a z doświadczenia wam napiszę, że egzaminatorzy na ludzi z szacownym PESEL-em patrzą bardziej pobłażliwie. Nie ma się czego bać.
Jest jeszcze jeden aspekt, który potwierdzi każdy doświadczony motocyklista. Pierwszy zakup nigdy nie jest ostatecznym. Znudzicie się szybko, poczujecie potrzebę na więcej. Przy kupnie 125. będzie się to wiązać z prawkiem kat. A. Jeśli wybierzecie moją drogę, to po prostu sprzedacie jedną maszynę i kupicie drugą.