youngtimerbike

Historia pisana jednym śladem. Od japońskiej rewolucji końca lat 60., aż po spektakularny wyścig zbrojeń w latach 90..

Buell Freedom Edition Hammerhead 1190

3 min read
Buell-freedom-model-psb-scaled

Jakoś to lato jest dla mnie strasznie intensywne, choć nie widać tego na blogu. W każdym razie, pracuję nad podcastami, ale także nad artykułami. Są szansę, że już niedługo pojawi się artykuł o Harleyu-Davidsonie XR1000 Lucifer’s Hammer, motocyklu który przez trzy sezony wygrywał w Battle of The Twins. Pokonało go dopiero wczesne Ducati 851. Ja jednak nie o tym, dziś chciałem Wam uświadomić, że ostatnim bastionem superbike’ów V2 są Stany Zjednoczone! Już widzę to, „ale że jak?”, „gdzie tam USA i superbike?”. Przy całej mojej sympatii do Panigale V2, to nie jest sprzęt zrobiony na sto procent. Musi on zrobić miejsce dla flagowca. Na sto procent wykonany jest Buell Hammerhead!

Freedom_6_1687967202-1024x683

Jeśli śledzicie moje wypociny, to pewnie pamiętacie, że ja już Hammerheada opisywałem. Postanowiłem, że jeszcze raz muszę o nim wspomnieć, ponieważ mam ku temu bardzo ważny powód. Zanim jednak przejdziemy do meritum, trzeba rzucić garść danych, które tę maszynę opisują. No więc tak, najpierw moc. 185 tłustych amerykańskich koni mechanicznych z włoskim rodowodem. Pora rozwiązać zagadkę owego mariażu. No to tak.

Buell engine

Silnik tkwiący w specyficznej ramie debiutował w 2007 roku, czyli bardzo dawno. Jednostka ta nazywa się Heliocen, jej konstruktorami są spece z Rotaxa. Warto pamiętać, że ta sama firma stworzyła widlaka dla pierwszej Aprilii RSV1000, który był bardzo chwalony i wykorzystywany w wielu, czasem dziwnych, pojazdach. W swej pierwszej postaci Heliocen generował 146 KM. Ekipa Buella z czasem modernizowała tę maszynerię. Ostatecznie udało im się wycisnąć wspomniane już 185 KM i solidne 138 Nm.

2023-Buell-Hammerhead-1190-Freedom-Edition-4

Hammerhead na sucho waży 188 kg. Jeśli dodamy do tego 17 litrów paliwa i pewnie z 4 litry oleju, daje nam już ponad 200 kg. No cóż, jak na amerykańskie warunki, to zdecydowanie lekki motocykl. Pomijając pewien sarkazm z mojej strony, należy przyznać, że konstruktorzy starali się o to, by masa była jak najmniejsza. Na przykład owiewki wykonano z włókna węglowego. Rama, która oczywiście jest zbiornikiem paliwa, wykonana jest z aluminium. Wahacz również.

Jak przystało na sportowy sprzęt z przodu pracuje widelec Showa Big Piston. Tylny amortyzator również firmuje ta marka. Oczywiście tym co tygryski lubią najbardziej, czyli fani Buella, jest przednia tarcza hamulcowa przymocowana do zewnętrznej części felgi. Ma ona 386 mm średnicy i gwarantuje, że na dzielni większej nie znajdziecie, także możecie śmiało do wszystkich kumpli startować, że nie mają do was polotu. Przynajmniej w tym aspekcie. Ośmiotłoczkowy zacisk również wygląda potężnie. W ramach redukcji masy nieresorowanej tarcza jest jedna. Nigdzie nie znalazłem wzmianki o elektronicznych wspomagaczach. Na zdjęciach nie widać koronki ABS-u. Czyżby nie było tutaj nic z tych rzeczy? Jeśli tak, to w Europie Hammerhead nie będzie miał homologacji. Technologiczni Amisze powinni być zachwyceni. Prawie 190 koni mechanicznych, całkiem fajny układ jezdny i żadnego kagańca. Można się cofnąć o dwie dekady. Są tacy, którzy to lubią.

buell-hammerhead-freedom-2023-05

Na koniec muszę napisać, dlaczego przedstawiam Hammerheada powtórnie? Powodem jest malowanie. Maszyna debiutowała wczoraj, czyli w dzień niepodległości Stanów Zjednoczonych. Każdy zauważy tutaj, że barwy wzorowane są na amerykańskiej fladze. Motocykl ten jednak nie ma upamiętniać dwustu czterdziestu pięciu lat niepodległości USA. W zamierzeniach twórców, ma on celebrować czterdzieści lat marki. Erick Buell swoim nazwiskiem firmuje wiele kozackich i nietypowych maszyn. Choć bez wątpienia jest świetnym konstruktorem, to jednocześnie jest tragicznym biznesmenem. Mam wrażenie, że jego wzloty i upadki, to dzieło przypadku. Świetnie ilustruje to historia jego pierwszego motocykla z silnikiem Harleya-Davidsona. Możecie ją poznać tutaj.

Buell Freedom Edition Hammerhead 1190 ma być budowany jednostkowo i kosztować 25000 Dolarów. Moim zdaniem, cena ta jest jak najbardziej akceptowalna. To przecież najmocniejszy superbike V2, jaki dziś możemy kupić i – prawdopodobnie – nie mający żadnej elektroniki. Pamiętajmy, że nie jest to najmocniejszy superbike V2 w historii, bo Panigale 1299 ma ponad 200 KM.

Dziś Erick, po kolejnym bankructwie w 2015 roku, wycofał się z Buella, ale myślę, że jego dziedzictwo wciąż żyje. Pozostaje czekać aż marka upadnie po raz kolejny, a potem znowu się odrodzi. Buell to taka amerykańska Bimota i za to go uwielbiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *