Bimota H2 Tesi i wizyta w PM Motor.
5 min readGdy w 2020 roku dowiedziałem się, że Bimotę przejmuję Kawasaki było mi smutno. Pierwszym motocyklem, który zaprezentowano po mariażu było H2 Tesi. Ród dwuwahaczowych Bimot to ponad trzydzieści lat historii. W ich ramach pracowały silniki Hondy, Yamahy, Ducati. Ta różnorodność wykwintnej kuchni z Rimini była wpisana w jej DNA, obawiałem się, że przy Kawasaki zwyczajnie uschną i staną się kolejnym wielkim brandem, który jest cieniem samego siebie, ale przynajmniej dobrze się sprzedaje. Paradoksalnie momentem, w którym się przekonałem nie była H2 Tesi, a KB4, sprzęt który jest totalnie odjechany. Nie jest to motocykl piękny, ale projektanci uparli się na kanały powietrzne przez całą długość maszyny i to zrobili. Tak trzeba żyć!
Pierwsze wiadomości o tym, że do PM Motor, gdzie kupiłem moje Ducati tak na marginesie, chce sprowadzić ten motocykl, dostałem pod koniec roku. Może pamiętacie, że udostępniłem info o tym. Potem temat ucichł. Myślałem, że jednak nie znalazł się klient. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że Paweł (właściciel) przywiózł ją do siebie. No nie mogłem takiej okazji przepuścić. Udało się rzutem na taśmę maszynę pooglądać, bo ze zrozumiałych względów, nie pojeździłem. Po za tym, ten egzemplarz ma przebieg 0 (zero) kilometrów i kosztował ponad 300 tysięcy złotych.
Ja podchodzę emocjonalnie do motocykli. Cyferki są rzeczą drugorzędną. Najważniejsze jest, żeby pobudzał duszę. Na zdjęciach Włoszka z japońskim serduchem wygląda na ogromną. W rzeczywiści jest dość kompaktowa. Nie jest to mały sprzęt, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Jego wymiary określiłbym na idealne. Nie cierpi na przesadne rozbudowanie, jeśli chodzi o wymiary, chociaż wizualnie dzieje się tutaj wiele, może nawet zbyt wiele. Ok, ale przecież pięknych kobiet o wagę nie pytamy, krągłości Tesi są odpowiednie. Widać, że Włosi projektując ją skupiali się, by przyciągała męski wzrok.
W przypadku tego typu sprzętów nasuwa się jedno pytanie – za co tu się płaci? Przede wszystkim, należy pamiętać, że wartość tego typu maszyn, to suma historii, legendy marki, techniki i… życiorysu twórców, bo włoskie maszyny zawsze są dziełami osobistymi, no i nie oszukujmy się, pewnego snobistycznego nimbu marki egzotycznej. Ja jednak to kupuję wszystko. Jeśli uważacie, że to Kawasaki z dziwnym zawieszeniem, to nie. Na Tesi można patrzeć godzinę i wciąż odkrywać coś nowego.
Widzicie to pokrętło? Służy ono do regulacji wysokości zawieszenia przy zachowaniu geometrii przedniego wahacza względem tylnego! To oczywiście nie koniec. Całe poszycie wykonane jest z włókna węglowego, które w pewnych miejscach jest pomalowane. Ten sprzęt ma jeden z najseksowniejszych zadupuków, jakie w życiu widziałem. Na żywo naprawdę robi robotę i jest samonośny. Ja się jaram, że w głowicach mojego starego Ducati pracuje rozrząd Desmo, tutaj miałbym tyle elementów do podniety, że jeździć nie byłoby czasu. Idźmy dalej.
Czyż ten wydech nie jest piękny? No biżuteria. Jest to akcesoryjny numerowany (!) układ, dedykowany do tego egzemplarza. Tym co najbardziej mnie urzekło, to faktura obu wahaczy, szczątkowej ramy i wszystkich pokręteł. Jest to zrobione jednostkowo i wykończenie każdego z tych elementów idealnie to podkreśla. Wszystkie cięgna wyglądają jak wykonane przez tokarza artystę Giuseppe, który robi to od pół wieku. Czuć w tym pewną niedoskonałość ale też ludzką rękę. Czegoś takiego w przypadku maszyn wielkoseryjnych nie zaznacie. Tego zazdroszczę ludziom, którzy mogą obcować z takimi motocyklami częściej. Dotykać każdą część i delektować się tymi małymi dziełami sztuki.
Tesi H2 ma z tyłu dwa amortyzatory. Częściowo widzicie je na tym zdjęciu. Nie służą one do resorowania tyłu. Lewy połączony jest cięgnem z przednim wahaczem i właśnie amortyzuje przód. Gdzie znajdziecie coś takiego? Sterowanie przedniego koła odbywa się za pomocą kolejnego cięgna, które idzie po prawej stronie i kończy się przy tarczy hamulcowej. W piaście znajduje się przegub kulowy i to dzięki niemu koło może skręcać. Matowe czarne felgi wyglądają wręcz za skromnie na tle całości. Wyprodukowała je firma OZ-Racing. Mocno chciałem się przyglądnąć ramie, bo tam mógłbym się dowiedzieć ile w tej maszynie Kawasaki, a ile Bimoty. Rama jest autorska, zdecydowanie. Jest to coś, co określiłbym, jako pół omegę. Jeśli kojarzycie stare Tesi, to tam była rama typu Omega. H2 ma dwie trzecie z klasycznej omegi.
Jak widać, mój ojciec zachwycony. 😉 Bimota H2 Tesi jest dwukołowym odpowiednikiem hipercarów. Jest grubo przesadzona pod każdym względem, ale właśnie taka ma być. Tutaj nikt nie szuka praktycznych cech. Silnik idealnie wpisuje się w tę szaloną całość. Często słyszę głosy: „gdzie podział się włoski smak?”. Bimota nigdy nie tworzyła maszyn, które cechowały się dobrym smakiem. Potrafiła wypuścić koszmary stylistyczne. Siłą tej marki jest totalny brak kompromisów i podążanie własną drogą. Z reguły w poprzek trendów. Pomimo tego, ani przez sekundę Tesi H2 nie ociera się o tani blichtr. To jest dzieło sztuki inżynierskiej, materiałowej i wzorniczej. Doświadczyłem jednego z najbardziej ekstremalnych przeżyć w mojej motocyklowej pasji… a nawet jej nie dosiadłem.
To jeszcze nie koniec tej wycieczki moi drodzy. Po tym jak emocje opadły, zaczęliśmy z Pawłem rozmawiać. To świetny gość i pasjonat. Pokazał mi tego Gixa. Jest to 750. z 1991 roku na mechanicznych gaźnikach! Sprzęt jest po renowacji. Owiewki są jednak w całości oryginalne. Zostały tylko przepolerowane. Mechanicy PMMotor pomalowali silnik, felgi, przepolerowali i koniec. Topek pochodzi z epoki. Może uda mi się Pawła namówić na mały test, jak będzie pogoda w lecie. Zobaczymy!
Kolejny ciekawy sprzęt Pawła, którego oglądałem popijając kawę i gawędząc Mam dużo sympatii do CBX 750. Z tą będzie problem, żeby przetestować, bo stoi na piętrze. 🙂 Paweł z tego miejsca chciałem Ci podziękować za możliwość obcowania z Bimotą Tesi H2. Niezmiernie polecam twoją firmę każdemu, kto chce kupić motocykl. Wam też polecam. „Kupiłem” tam – znajomym doradzałem – wiele motocykli i nigdy nie usłyszałem złego słowa na sprzęty z PMMotor. U Pawła nie ma okazji cenowych z reguły, ale jak dopłacicie kilka stówek za spokojną głowę, to jest najlepsza z możliwych okazji.
Jeśli znajdziecie intersujący Was sprzęt w PM Motor, to śmiało jedźcie oglądać. Mogę jechać z Wami (poważnie).