Harley-Davidson Nightster 975 2022
3 min readMamy to! Jak jest? To zależy. Na początku chciałem zakomunikować, że jestem wielkim zwolennikiem starych Sportsterów. Ten model ma miejsce w moim garażu marzeń. Więc jako prawie psychofan „sporciaka” podchodzę do tematu z typową rezerwą typowego fana. Jeśli uznamy, że Sporster S z zeszłego roku jest czymś na kształt Black Albumu Metalliki, to czym jest Nightster? Płytą Load? Nie, Nightster to greatest hits, ale zagrany na zupełnie nowej perce, gitarach i z innym wokalistą, a całość zmiksowana jest na zupełnie nowym sprzęcie.
Jak wszyscy wiemy, takie coś nie zawsze się udaje. Chłodzony wiatrem Sportster musiał odejść, jego silnik pamiętał lata 70.. Nie chodzi nawet o normy, dla współczesnego użytkownika była to bardzo szorstka bestia w dodatku pozbawiona osiągów. Harley-Davidson zaprezentował film o premierze, w którym niczego się o omawianym sprzęcie nie dowiedziałem, ale jak to się dobrze ogląda! Marketingiem mnie kupili.
Najważniejsza i najbardziej bolesna dla boomerów (w tym mnie) sprawa to silnik. Mamy tu mniejszą wersję Revolution Max. Zniknęła tradycyjna pojemność 883. W zamian jest 975 ccm. Udało się wykrzesać z tej jednostki, między innymi dzięki zmiennym fazom rozrządu, 89 grubych amerykańskich koni mechanicznych i 94 niutonometry momentu obrotowego. Mały Sportster jeszcze nigdy nie miał tyle pary! Jeździłem większą wersją tego silnika i bez kozery przyznam, że to świetny piec, który brzmi ciekawie, ale… zupełnie inaczej niż dawne siłownie z Milwaukee. W Sportsterze jednak nigdy nie chodziło o osiągi. Nie ukrywam, że lekko uwiera mnie stylistyka v-twina. Na żywo będzie nawet ciut gorzej, przynajmniej tak było w przypadku Sporstera S. Obudowa chłodnicy jest tak samo paskudna jak w większym modelu. Już bym marudził i krzyczał, ale oni w tym dziale marketingu chyba też to widzieli i zapodali w firmie z premiery kilka customowych wydumek. Pokazali genialnego flat trackera, aż zaczęła mi lecieć ślinka. Zostałem kupiony.
Wybaczam więc, potencjał customowy jest, a to najważniejsze. Nightster ma coś z Yamahy Virago – atrapę zbiornika paliwa. No trochę smuteczek, bo ja ceniłem sprzęty z Milwaukee za ten prostacki image, gdzie bak to był bak, stal to była stal, a cieknący olej, to był cieknący olej. Właściwy bak jest pod siedzeniem i udaje dawne zbiorniki oleju. No cóż, nie jestem zbytnio zadowolony, chociaż wiem, że ten manewr stosowano już w V-Rodzie.
Skoro jesteśmy już przy stylistyce. Tutaj nie ma żadnej rewolucji. Nad silnikiem dumnie pręży się coś co ma kultowy kształt dawnych baków. Błotnik i zawieszenie również skłania się ku historii. Z jednej strony to bardzo dobrze, bo akurat w tym aspekcie nic bym nie zmieniał. Z drugiej, ja nie mogę się pozbyć wrażenia, że spoglądam na jakąś dalekowschodnią kopię i nie mam tu na myśli motocykli Japońskich. Nie będę się rozpisywał o elektronice – jest i działa, są trzy tryby, wszystkie fajne. Można sobie klikać i się bawić. Czy więc to greatest hits się udało? Nie wiem.
To będzie na pewno lepszy motocykl niż jego poprzednik. Nie mam co do tego wątpliwości. Revolution Max to bardzo fajny silnik. Podejrzewam, że w mniejszej wersji będzie tak samo przyjemny. Nie brak mu też charakteru. Podoba mi się prostota. Niestety nie podoba mi się cała reszta, bo jest ona udawana. W moim odczuciu Sportster powinien pójść drogą Triumphów i ich neoklasyków. Brytyjczycy skonstruowali zupełnie nowe maszyny, które wyglądają jakby miały pięćdziesiąt lat, a w środku są nowoczesnymi sprzętami. Nightster idealnie może się sprawić jako podstawa pod trackera. Czy bym kupił? No cóż, zawsze wolałem oryginalne wydania płyt od składanek…