Gdy rodzą się youngtimery… cz. 10
6 min readDawno już nie było mojego ulubionego cyklu. Pora nadrobić, bo mamy mały jubileusz. Dziesiąty raz będę wam pisał o tym, co mi się wydaje i co uważam, że ma zakusy na zostanie klasykiem. Ranking ten nie zawsze jest poważny, więc jak się pomylę, to odpowiedzialności za swoje słowa nie biorę. Zastanówmy się więc jaki klucz dzisiaj zastosować. Otóż, tym razem zajmę się motocyklami współczesnymi, takimi które dziś można kupić w salonach. Żeby jednak nie było za prosto, pominę egzotyczne maszyny, takie jak MV Agusta Rush na przykład, bo one z reguły po latach bywają cenione. W tym rankingu nie będzie też topowych maszyn sportowych.
Zaczynamy!
KTM RC 390
To już nie są te czasy, gdy maszyny sportowe o małych pojemnościach nie szły na żadne kompromisy. Jednak z obecnych sprzętów tej klasy, mających ok. 400 ccm, to KTM wydaje się być prawdziwym, a nie udawanym sportowcem. 42 KM nie zrobią raczej na nikim wrażenia, ale ja myślę, że przy moim skillu miałbym z nim sporo zabawy. Drugim aspektem, który do mnie przemawia jest stylistyka. Nie jest to dzieło wybitnych włoskich stylistów, ale agresja aż wylewa się tej małej maszynki. Jeśli dołożymy do tego wściekły pomarańcz połączony z czernią, bądź niebieskim to obraz małej jeżdżącej wścieklizny się dopełnia. Ludzie, którzy nim jeździli twierdzą, że to kompetentny mały motocykl o ostrym charakterze. No i ja to szanuję. Chętnie widziałbym go w swoim garażu dziś, a myślę, że kiedyś będziemy o nim mówić i pisać jako klasyku.
Ducati Multistrada V4 Pikes Peak
Mam jakąś chorą przyjemność, gdy patrzę na ten motocykl. Cieszy mnie, że władze Ducati potrafią zrobić coś, co teoretycznie nie powinno wyjść spod ich ręki. A jednak wyszło. Nie ma tu kratownicowej ramy. Nie ma tutaj suchego sprzęgła i l-twina. Nie ma nawet desmo! Wydawać się może, że Multistrada nie ma prawa nazywać się Ducati. Rozumiem malkontentów, bo ja też jestem tradycjonalistą, ale wiecie co – j…ć to! V4 Pikes Peak to jest cholerny kozak. Ducati chwali się, że jest to najlepiej jeżdżący motocykl drogowy na świecie. Ja im chyba wierzę. Flagowa Multistrada choć wyrosła z maszyny ADV, to nie rości sobie żadnych terenowych pretensji. No i bardzo dobrze, bo taki mastodont w terenie mógłby, co najwyżej pojeździć po szutrowych drogach. Podwozie godne jest maszyny sportowej. Elektronika to światowa czołówka, więc nawet nie mam zamiaru o niej pisać. Jeśli mierzylibyśmy ten motocykl normalnymi ramami, to jest on przesadzony w każdym aspekcie, ale czy to wada? Nie! Takie sprzęty też są potrzebne i właśnie takie maszyny zostają klasykami… nawet bez desmo.
Aprilia Tuono 660 Factory
Małe Tuono zaprezentowano w 2021 roku. Dla wielu było to zaskoczenie. Publiczność jednak przyjęła dwucylindrowego baby power nakeda bardzo pozytywnie. Ja sam bardziej pożądliwym okiem patrzyłem na RS660, ale Tuono też nie umknęło mojej uwadze. Chociaż reakcje były entuzjastyczne, to pojawiały się głosy, że motocykl zbytnio ugrzeczniono. Aprilia wyszła tym opiniom na przeciw. Na rok 2022 zaprezentowano wersję Factory, który jest takim Tuono jakim powinno być ono od początku. „Grzmotek” (Tuono oznacza grzmot, ale nie pamiętam w jakim języku ;-P) w wersji Factory stał się taką maszyną, jakie lubię najbardziej. Gdy Japończycy tworzą motocykl w tej klasie, to zazwyczaj ma on tanie podzespoły i stylistykę, która często bywa nad wyraz agresywna. Włosi tym razem stylistycznie nie poszaleli. Śmiem twierdzić, że jest tu wręcz zachowawczo. Siłą tej maszyny są podzespoły, które nie są może pierwszoligowe, ale skomponowano je z dużym wyczuciem i śmiem twierdzić, że w tej klasie Tuono Factory pod tym względem nie ma konkurencji. 100 KM z butów nie wyrwie. Pod knajpą nie zrobimy na nikim wrażenia, ale na górskich winklach Włoszka powinna tańczyć jak wyrafinowana tancerka. To będzie jeden z tych nieoczywistych klasyków dla koneserów, którzy nie będą ścigać się na liczby w tabelkach, ale na przyjemność z jazdy.
Kawasaki H2 SX
Przedstawiam Wam motocykl dla mentalnych starych dziadów, którzy swoją przygodę z motocyklami rozpoczynali najpóźniej w latach 90.. Kawasaki H2 SX to dwukołowe wspomnienie pozornie niedawnych, ale już minionych, czasów. Zanim światem motocykli zaczęły rządzić maszyny klasy ADV, na szczycie były sprzęty sportowo-turystyczne. Zazwyczaj miały one bardzo mocne silniki, sporą masę i całkiem niezłe wyposażenie. Właściciel sportowego-turystyka lubił szybką jazdę, ale gardził „dawcami”, którzy rozbijali się na latarniach i stawali się bohaterami sensacyjnych artykułów w bulwarowej prasie. Pod koniec lat 90. każdy producent musiał mieć maszynę w tej klasie. Po wybuchu mody na kwadratowe aluminiowe kufry, kaski z daszkami i off-roadowy flow pod biurowcem, boom na sportowe-turystyki wygasał. W 2022 roku Yamaha przestała produkować FJR-kę i to symboliczny koniec tego segmentu, ale nie dla Kawasaki! Oni mają w ofercie sprzęt koncepcyjnie jakby sprzed dwóch dekad. Technicznie mamy tu jednak całkowicie współczesny motocykl, który swym doładowanym silnikiem naprawdę robi robotę. 200 KM, ciekawy silnik, paskudna stylistyka i łatka ostatniego Mohikanina. Za dwadzieścia lat będziemy wzdychać.
Triumph Speed Triple 1200RR
Na początek ustalmy kilka spraw. To nie jest neoklasyk. Nie jest to również motocykl sportowy, a już na pewno nie jest to konkurent MV Agusty Superveloce. Czym więc jest Speed Triple z owiewką? W moim odczuciu to współczesna interpretacja sportowego roadstera, czyli rodzaju jednośladu, który wyginał po debiucie takich maszyn jak Suzuki GSX-R 750 czy Hondy VFR 750R. Seryjny „Trypel” to power naked, który dawno temu zrodził się z maszyny pozującej na sportową. Obecnie nie ma on takich konotacji, bo dużej Daytony od dawna nie ma ofercie. Brytyjczycy w pewnym sensie tworzą tutaj nowy trend, bo nie kojarzę, by ktoś tworzył współczesny motocykli w tym klimacie. Jakieś 20 lat temu, na podobnych nutach grało Moto Guzzi z modelem V11 Le Mans, ale to już pieśń przeszłości. Czy Speed Triple RR będzie hitem sprzedaży? Nie sądzę, chociaż moim zdaniem to świetna i nietuzinkowa oferta. Jakby jednak nie było na współczesnym rynku, sądzę że kiedyś będziemy go traktować jak gorącego klasyka.
BMW R1250 R
Jako kryptofan motocykli BMW nie mogłem nie umieścić w tym zestawieniu przedstawiciela bawarskiego producenta. Moim typem na przyszłego klasyka jest R1250 R, czyli najbardziej niedoceniany roadster tej marki. Chcecie uczciwej maszyny w dawnym klimacie? Olejcie pretensjonalnego Nine T. R1250 R to najszczersza wizja nowoczesnego motocykla z Monachium. Maszyna nie jest może zbyt emocjonująca, ale 136 KM z dwucylindrowego boksera wstydu nie przyniesie. Stylistyka jest nienachalna, ale nie ma się tu czego doczepić. Od niedawna nie mamy tutaj zawieszenia Telelever, czy to plus czy minus? Widelec USD na pewno wygląda ładniej. Może nie porywa, ale mam do niego jakąś dziwną sympatię.
Harley-Davidson Livewire
Harley-Daivdson Lifewire motocykl, który wielu zaskoczył, niektórych zszokował, a kościół „born to be ride” zniesmaczył. Jeśli jednak zrzucimy całą aurę jaka okrywa markę Harley-Davidson, zapomnimy na chwilę o wojnie fanów i przeciwników elektromobilności, to pozostanie produkt. Moim zdaniem Lifewire borni się jako motocykl. Ma ciekawy i całkiem spójny wygląd, który nijak nie kojarzy się z maszynami z Milwaukee, ale czy to minus? Ktoś wreszcie w USA przypomniał sobie, że mamy XXI wiek, a nie 1947 rok. Oprócz tego za tym sprzętem ciągnie się łatka nowych czasów. Może niekoniecznie lepszych, ale na pewno innych. Producent obiecuje ponad 170 km zasięgu. Niby bez szału, ale pod kawiarnie z sojowym latte damy radę podjechać bez problemu. Silnik generuje 105 KM i 116 Nm dostępnych na każde zawołanie. Jest tylko jeden minus – ten paskudny tylny błotnik! W 2022 roku marka Lifewire odłączyła się od Halreya-Davidsona i ma być pozycjonowana jako osobna. Historia jednak zapamięta ten sprzęt jako ciekawą maszynę. Czy to zwiastun rewolucji? Czy ślepa droga motoryzacji? To będzie wiadomo w przyszłości.
Dziesiąta część cyklu „Gdy rodzą się youngimery…” dobiegła końca. Kiedy następna? Kiedyś na pewno…