Customowe impresje, czyli co mnie ostatnio zachwyciło.
5 min readMotocykle customowe to najpiękniejsze co się przydarzyło motoryzacji. Zapytacie dlaczego? Otóż, tego typu maszyny zawsze wzbudzają dyskusję i często nas polaryzują. Doświadczyłem tego prezentując wam #YoshimuraTribute. Głosy były różne, od: „zniszczyłeś chamie klasyka” po „WOW, piękny sprzęt”. Dla mnie ten motocykl teraz wyraża to, co sobie wymarzyłem, więc moje ego łechta bez przerwy. No i oto w tej zabawie chodzi. Yoshimurę określiłbym bym mianem retro racera, dziś ta gałąź customowego piekiełka wydaję mi się najciekawsza, dlatego to tam sięga mój wzrok, gdy spoglądam na rynek motocykli niestandardowych. Dziś chciałem Wam pokazać co mnie ostatnio zachwyciło.
Debolex Kawasaki ZRX1200 R
Jeśli miałbym sobie wyobrazić motocykl, który skupi w swojej bryle cały motorsport lat 70., to wyglądałby on właśnie tak. Autorem tej kreacji jest Calum Pryce-Tidd z londyńskiej firmy DeBolex. Myślę, że fani klasycznych japońskich „czwórek” niekoniecznie od razu zaakceptują pomysł Brytyjczyka. Sam zresztą miałem z tym problem, ale, gdy dostrzegłem odniesienia do historii, które tu są pojawił się zachwyt.
Nawet niezbyt wprawne oko, bez problemu w tej maszynie rozpozna Kawasaki ZRX 1200. Już sama baza była dość charakterna, ale twórca nie poszedł drogą doprawiania oryginału, a postanowił zmienić bryłę według własnych upodobań. Zacznijmy od techniki. Przednie zawieszenie dostało wolne, zamieniono je na widelec Maxton Superbike. Wymagało to wykonania nowych półek. Przy okazji dodano nowe hamulce z sześciotłoczkowymi promieniowymi zaciskami. Dla mnie najpiękniejszym elementem są złote koła Dymag, które idealnie łączą klasykę ze współczesnością. Wolne dostał również wahacz. Nowy jest lżejszy w formie, ale zapewnia o wiele lepszą sztywność.
Jak podaje budowniczy silnik był w idealnym stanie, nie było potrzeby go reanimować w żaden sposób. Wielka maszynownia dostała zasilanie baterią gaźników Yoshimura Mikuni TMR-MJN38. Zniknął fabryczny airbox. Zupełnie nowy jest układ wydechowy bazujący na częściach Arrow. To by było tyle jeśli chodzi o piec. Dokładana moc nie jest znana, ale już seryjne 122 KM robią robotę, a tu wydaję się, że kucyków może być więcej. Warto pamiętać, że ten silnik wywodzi się z Kawasaki ZZR1100, który osiągał dużo większe moce, a więc w tym aspekcie potencjał jest jeszcze ogromny. Tym co jednak najbardziej urzeka w tym projekcie jest forma i to jej warto poświęcić chwilę.
Motocykl nie odwołuję się do żadnej konkretnej wyścigówki, nawet ciężko stwierdzić, że odwołuję się do jakiejś klasy. Zacznijmy od ogona. Tłumiki pod tyłkiem to dziś raczej wyróżnik Ducati, ale cofając się do czasów kolorowych lat 70. podobne rozwiązania znajdziemy w wyczynowych pięćsetkach. Co prawda tam tych wydechów bywało więcej, ale ja tu widzę bezpośrednią inspirację nimi. Dalej mamy ogromny silnik przywołujący na myśli superbike z tamtego okresu. No i creme de la creme – owiewka. Ja widzę tu inspirację francuskimi maszynami endurance, wypuszczanymi przez legendarny team Godier-Genoud, który przez całą swoją międzynarodową karierę związany był z maszynami Kawasaki. Ostatnim elementem tej kompozycji jest kolor. Jak przystało na Kawasaki, mamy tu zieleń, ale nie typową dla tej firmy. Kolor jest tutaj jakby wyblakły, brak mu tej wyrazistości cechującej sprzęty tego producenta. Całość tworzy aurę, którą kupuję w całości. To jest genialny projekt.
Paul Smart Replica Race Bike
Myślisz Ducati, widzisz motocykl sportowy. Jest tak od co najmniej pięciu dekad. Właśnie w latach 70. firma ta weszła na drogę sportowych sukcesów, które to stworzyły jej współczesny charakter. Przełomowe dla marki okazało się zwycięstwo Paula Smarta na Imoli podczas wyścigu „Imola 200”. Paul po latach tworzy mit marki, która to w roku 2006 wypuściła motocykl odwołujący się do tamtych czasów. Łączył on umiejętnie dawne formy, klasyczny silnik i nowoczesną technikę. Już w swej „podstawowej” wersji był to łakomy kąsek, ale nie oznacza to, że nie można go poprawić.
Co udowadnia jednoślad, który prezentuje Wam na zdjęciach. Iskrą do rozpoczęcia tego projektu był customowy Paul Smart wypuszczony przez firmę NCR, która z Ducati współpracuje od wielu lat i jest autorem jednego z ich najważniejszych zwycięstw. Więcej o tej historii tutaj. Paul Smart w tej konfiguracji jest pełen najdroższych części i to widać, słychać, i czuć. Zacznijmy od silnika, wykonanym przez Phila Seiberlicha, zasłużonego mechanika Fast by Ferraci. Mamy tu dwuzaworowe L2 chłodzone powietrzem. Jego pojemność wzrosła do 1140 ccm. W cylindrach pracują tłoki Pistal Racing. Nowy jest układ wtryskowy i wydechowy wykonany przez firmę Mangusta Enterprises. Dodano programowalne ECU, które można szybko dostosować do tego, co oczekuję jeździec. Na hamownii silnik ten pokazuje 131 KM, co jest świetnym wynikiem. Na tyle dobrym, że właściciel ścigał się tym motocyklem z sukcesami w wyścigach maszyn klasycznych.
Skoro zdradziłem już wyczynową przeszłość tej maszyny, muszę wspomnieć o układzie jezdnym. Przód to kit, który został opracowany przez NCR. Składa się on z widelca Ohlins, idealnie dostosowanego do masy i mocy motocykla. Hamulce to oczywiście Brembo. Robotę robią tutaj koła wykonane z włókna węglowego, wyprodukowane przez BST Racing. Ostatnim elementem był „bodykit”. Na pierwszy rzut oka jest on bardzo bliski oryginalnemu, ale to tylko pozory. Został on zrobiony całkowicie od nowa z włókna węglowego. Największą różnicą w stosunku do serii jest tutaj dużo lżejszy w formie zadupek i spartańskie siedzenie. Duża część kozackiego wyglądu wynika z funkcji, pamiętajmy, że jest to maszyna w pewnym sensie wyczynowa. Dlatego na przykład paski rozrządu są odkryte, dzięki temu dużo łatwiej zaobserwować jakieś niepokojące zużycie. Ducati jako całość imponuje. Nie ma co jednak owijać w bawełnę. Jest to współczesny motocykl pełen obecnej technologii, ale tak zgranie połączonej z klasycznymi formami i klasyczną szkołą budowy jednośladu, że mój chcijomierz wybija po za skalę.
Można się tym potworem ścigać, podobno wciąż jest on konkurencyjny, ale ja jednak był bym się, że go zniszczę, a jest to bez wątpienia mobilne dzieło sztuki.
Czy motocykle, które dziś wam zaprezentowałem są kontrowersyjne? Zależy jak dla kogo. Czy zainteresowałby fana klasyków? To też zależy, bo jeśli ktoś szuka oryginalności i po prostu maszyny z epoki, to oczywiście nie, ale jeśli ktoś chcę poczuć ducha dawnych wyścigów to moim zdaniem, w obu tych sprzętach odnajdzie niezmierzone pokłady emocji z lat 70., a więc najpiękniejszej dekady w historii pisanej jednym śladem.
Nawet z tym nie dyskutujcie. 😉
O ile zgodzę się z Twoim twierdzeniem w kwestii motocykli customowych, to w mojej ocenie wytwór DeBolex, to stylistyczna porażka. Nie dość, że za dużo z przodu i za mało z tyłu, to jeszcze ten kolor, który ma się nijak do oryginału Kawasaki. Kompletna dysproporcja, jeśli chodzi o sylwetkę. I jeszcze ten zaślepiony redaktor, który mógłby nieco optycznie „odelżyć” owiewkę. Ale to tylko moja opinia, być może nie „łapię” jakichś nawiązań stylistycznych, a dla Ciebie oczywistych. Także zdecydowanie NIE.
Natomiast Ducati….to jest to, co powoduje, że chce się oglądać ten sprzęt godzinami i odnajdywać kolejne stylistyczne smaczki i detale, piękne nie tylko same w sobie, ale jeszcze łączące się w spójną stylistycznie całość. Czy dobrze widzę, że są tam osłony manetek ? Będę musiał poszukać więcej zdjęć w necie. Dzięki za bardzo ciekawy wpis
Sorry, miało być „zaślepiony reflektor”…