Magia sześciocylindrowca, czyli Honda CBX 1000 Racer
2 min readSześć garów ustawionych w rzędzie – to coś co rozpala serca fanów motocykli. Choć czas zweryfikował i prawie dobił sześciocylindrowe silniki w motocyklach, to magia pionierów, takich jak Kawasaki Z1300 i Honda CBX 1000, wciąż żyje. Dziś te maszyny są coraz bardziej poszukiwane i mają już status pełnoprawnych klasyków. Nie brakuje jednak ludzi, którzy biorą się za przerabianie tych potworów. W świecie customizingu najważniejsze są emocje, więc i w tym segmencie potężne rzędówki mają wzięcie. Poznajcie kontrowersyjną historię pewnej Hondy.
Gdy CBX debiutował prasa motocyklowa piała z euforii, a motocykliści ślinili się na sam widok folderów. Potężny piec działał na wyobraźnie każdego, bateria sześciu kolektorów wydechowych przyprawiała o zawrót głowy. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna. Motocykl palił jak smok, prowadził się jak lokomotywa, a osiągi jakoś nie porażały. Przez lata zapomniany, dziś wraca w nietypowej i radykalnej odsłonie. CBX 1000 specyficznie się zestarzał. W założeniach była to sportowa maszyna, ale układ jezdny już w latach 80-tych przyprawiał wszystkich o trwogę. Dziś wąskie opony i cienkie rurki przedniego widelca wyglądają wręcz kabaretowo na tle ogromnego silnika. Twórca tej wydumki postanowił zaopatrzyć swoją maszynę w układ jezdny godny rzędowego sześciocylindrowca. Dlatego z oryginału pozostała tu rama i silnik.
Nowoczesne zwieszenie musi współpracować z wiotką ramą, która już w latach 70-tych nie należała do nasztywniejszych. Styl tego motocykla to coś pomiędzy modern cafe racerem, a ścigantem. Duży zbiornik paliwa przywodzi na myśl maszyny startujące w wyścigach długodystansowych. Krótki zadupek ma w sobie coś z Ducati Monstera pierwszej generacji. Niska kierownica to z kolei ukłon w stronę cafe racera. Najbardziej kontrowersyjnym elementem jest przednia lampa. Mnie nie podchodzi, ale przecież to nie mój sprzęt.
Rzędowe szóstki zostały wyparte przez dużo sprawniejsze i zwinniejsze czterocylindrówki. Choć niewątpliwie była to ślepa uliczka, to czyż nie była ona piękna w swej gigantomanii? Opisując ten motocykl miałem jednak pewien dylemat. Z jednej strony, jako miłośnik klasyki, powinienem się obruszyć, że ktoś tu zniszczył youngtimera, ale jestem również fanem maszyn niestandardowych. Jak więc ocenić ten projekt? Ja bym założył mu bulwiastą owiewkę w stylu Endurance, najlepiej taką z dwoma wielkimi reflektorami, i na każdej przejażdżce czuł bym się jak Wayne Gardner walczący z Wesem Colleyem w czwartej godzinie wyścigu Suzuka 8h w 1979 roku. Oj rozmarzyłem się nielicho…