Honda CB 1100 Bad Seeds
3 min readHonda jakiś czas temu postanowiła wreszcie skorzystać ze swej bogatej tradycji. W salonach zagościł model oznaczony CB 1100. Inspiracją dla tej maszyny była legendarna CB 750, czyli najważniejszy motocykl w historii. Neoklasyk bierze to co najlepsze ze swojego poprzednika, nie gardząc nowoczesną techniką. Rzędowa czwórka, jak przed laty, chłodzona jest powietrzem i olejem, ale nie oznacza to, że jest to przestarzały agregat. W czasach surowych norm czystości nie można zejść poniżej pewnego poziomu technologicznego i inżynierowie to doskonale wiedzieli. Mimo to, oldskul w tym sprzęcie jest wyczuwalny i człowiek nie ma wrażenia, że się go oszukuje tanimi chwytami. Projektanci poszli więc na całość i bardzo dobrze. Klienci, którzy kupią ten motocykl mogą przenieść się tak blisko lat 70-tych jak to tylko możliwe, ale jest pewien mały problem. Nowy CB-ek jest bardzo ugrzeczniony, a nie brakuje przecież fanów klasyki, którzy lubią sportowy look. Francuskie przedstawicielstwo Hondy w 2015 roku zorientowało się, że jest dużo takich klientów, i na własną rękę postanowiono więc CB 1100 dodać trochę pieprzu, dwa lata przed tym gdy zrobiła to fabryka. Oto Honda CB 1100 Bad Seeds.
Prace zlecono ekipie Bad Seeds. Pierwszą rzeczą, za którą należy pochwalić twórców jest to, że nie poszli w stronę cafe racerów, a pochylili się nad tradycją japońskich UJM-ów, która dziś zdaje się być passe. Zmiany na pozór nie są wielkie, jednak Honda dzięki nim nabrała zdecydowanego charakteru. Cel więc został osiągnięty. Maszyna trafiła do salonów w serii limitowanej do stu egzemplarzy, unosi się więc nad nią aura ekskluzywności, co zawsze napędza sprzedaż.
Podstawowa wersja CB1100 urzeka barokowymi kształtami, sporą ilością chromowanych detali i dodatkami, które raczej oddalają ją od sportowych doznań, nawet w klasycznym wydaniu. Tuner pozbawił motocykl praktycznie całej biżuterii. Felgi, które seryjnie są srebrne, pomalowano na czarno. Matowy układ wydechowy Yoshimury może razić estetów, ale i on ma uzasadnienie historyczne. Bardzo podobny wydech można było zamówić w latach 70-tych do Hondy CB750 Four. Dziś jest to bardzo ceniony dodatek w tym modelu, a więc i we współczesnym neoklasyku musi prezentować się świetnie i – co najważniejsze – podkreśla sportowy look.
Tylne zawieszenie dumnie ukazuje charakterystyczne złote zbiorniczki. Mamy więc tu amortyzatory Ohlins, a to wróżba dobrych właściwości jezdnych i pięknego wyglądu. Gwoździem programu jest oczywiście owiewka bikini, która jednoznacznie odwołuje się do wyścigów dawnych superbike’ów (takich jak TT F1, Endurance, czy AMA Superbike). W Europie ten element jest jednoznacznie kojarzony z Kawasaki ZRX1200R, ale każdy japoński producent korzystał z takich owiewek, i jak widać na załączonych obrazkach, świetnie pasuje on również do Hondy.
To już w zasadzie wszystkie zmiany. Z pozoru jest ich niewiele, ale motocykl dzięki nim przestał być grzeczny i nabrał cech, które były porządane. Wszyscy fani komiksów Joe Bar patrząc na tę maszynę będą cierpieć na wzmożoną aktywność ślinianek. Ja również nie mogę się napatrzeć na nią i nie obchodzi mnie, że ma tylko 90 KM. Tak wygląda idealnie doprawiony motocykl japoński. Nikt nie próbował z niego zrobić na siłę cafe racera, a dodatki, które w nim zastosowano mają uzasadnienie historyczne – tak właśnie powinno się to robić. Co ciekawe, Honda też była tego zdania i w 2017 wprowadziła do salonów model CB1100 EX, który w swym zamyślę jest bardzo podobny do tego co zrobili Francuzi w 2015 roku.